Marek Falenta został przebadany przez biegłych psychiatrów - dowiedział się reporter RMF FM. Lekarze sprawdzali, czy biznesmen skazany w aferze taśmowej, a teraz podejrzany o kolejne czyny związane z nagrywaniem polityków i biznesmenów oraz ujawnianiem tych nagrań, jest poczytalny.
Od ubiegłego roku Marek Falenta - skazany za zlecenie podsłuchów w restauracjach - jest także podejrzany w śledztwie dotyczącym tzw. małej afery finansowej. Postępowanie prowadzi ta sama Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, która w 2016 roku skarżyła Falentę za taśmy.
Opinię biegłych psychiatrów w sprawie poczytalności Marka Falenty poznamy być może w przyszłym tygodniu. Dwóch psychiatrów na razie przeprowadziło rozmowę z podejrzanym. Zadawali mu różne pytania, które miały wykazać, czy w momencie popełniania zarzucanych mu czynów był poczytalny.
Teraz psychiatrzy analizują to badanie i zapoznają się z dokumentacją medyczną Falenty, między innymi z przetłumaczonymi protokołami badań z Hiszpanii, gdzie został zatrzymany.
Od opinii biegłych będzie zależało, czy prokuratura będzie kontynuować śledztwo w tak zwanej "małej aferze taśmowej". Jeśli by się okazało, że był niepoczytalny, taka decyzja - jak się wydaje mało prawdopodobna - miałaby znaczenie dla oceny prawnej całej afery taśmowej.
Marek Falenta został zatrzymany w Hiszpanii 5 kwietnia 2019 roku. Wcześniej - według informacji reportera RMF FM - na krótko zatrzymywał się w kilku innych europejskich krajach. Został namierzony przez policjantów ze specjalnego wydziału poszukiwań, a jego zatrzymanie było możliwe dzięki wydaniu za nim Europejskiego Nakazu Aresztowania.
O kulisach zatrzymania Falenty opowiedział w rozmowie z RMF FM rzecznik prasowy polskiej policji Mariusz Ciarka. Zdradził, że tuż przed zatrzymaniem biznesmen przebywał z kobietą, obywatelką Polski. Kiedy zorientował się, że są w pobliżu policjanci, wyszedł na balustradę. Tutaj była sugestia, że może z niej wyskoczyć, jeżeli policjanci nie odstąpią od zatrzymania. Szybkie, skuteczne negocjacje sprawiły, że zrezygnował z tego kroku. Oddał się w ręce policjantów - mówił Ciarka.
Biznesmen był poszukiwany od lutego tego samego roku: 1 lutego miał bowiem stawić się w zakładzie karnym w celu odbycia kary, ale nie zrobił tego. W marcu Sąd Okręgowy w Warszawie wydał postanowienie o wydaniu za nim listu gończego.
O tym, że Marek Falenta ma odbyć zasądzoną mu karę 2,5 roku więzienia, zdecydował 31 stycznia Sąd Apelacyjny w Warszawie. Odrzucił tym samym zażalenia obrońców, którzy ubiegali się o odroczenie wykonania kary m.in. ze względu na stan zdrowia skazanego.
Marek Falenta został skazany w 2016 roku przez Sąd Okręgowy w Warszawie na 2,5 roku więzienia w związku z tzw. aferą podsłuchową. Wyrok uprawomocnił się w grudniu 2017, ale obrońcy Falenty złożyli kasację do Sądu Najwyższego. W styczniu 2018 roku zwrócili się również do prezydenta Andrzeja Dudy z wnioskiem o ułaskawienie biznesmena - bezskutecznie.
Afera podsłuchowa, która wybuchła w 2014 roku po ujawnieniu w tygodniku "Wprost" nagrań rozmów ludzi z kręgów polityki i biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych, wywołała kryzys w rządzie Donalda Tuska. Nagrania rejestrowane były od lipca 2013 do czerwca 2014 roku w warszawskich restauracjach - według sądu: właśnie na zlecenie Marka Falenty. Nielegalnie podsłuchano i nagrano wówczas m.in. ówczesnych szefów: MSW Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury i rozwoju Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę i szefa CBA Pawła Wojtunika.