Zidentyfikowano już ciała wszystkich szesnastu ofiar katastrofy kolejowej niedaleko Szczekocin. Ostatnia rozpoznana osoba to maszynista pociągu Interregio - poinformowali śledczy. Nadal nie można przesłuchać dyżurnego ruchu ze Starzyn, któremu prokuratura zarzuca nieumyślne spowodowanie katastrofy. Biegli psychiatrzy uznali, że nie pozwala na to jego stan zdrowia.
Prokuratura ma już nazwiska wszystkich osób, które zginęły w zderzeniu dwóch pociągów. Z zakończonej do tej pory sekcji zwłok dziesięciu ofiar wynika, że przyczyną ich zgonu były rozległe obrażenia wielonarządowe typowe dla wypadków komunikacyjnych. Wkrótce rodziny będą mogły odebrać ciała bliskich.
Wciąż nie ma zgody lekarzy na przesłuchanie dyżurnego ruchu, któremu śledczy zamierzają przedstawić zarzuty. Mężczyzna nadal jest w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku. Nie można z nim ani porozmawiać, ani ogłosić mu postanowienia prokuratury.
Zespół biegłych, sądowych psychiatrów, poinformował nas, że dyżurny nadal nie może uczestniczyć w czynnościach. Specjaliści na chwilę obecną nie potrafią określić, kiedy to będzie możliwe - powiedział prok. Tomasz Ozimek z częstochowskiej prokuratury.
Wobec dyżurnego ze Starzyn prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu zarzutu nieumyślnego spowodowania katastrofy ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to do ośmiu lat więzienia.
Niewykluczone, że kiedy przesłuchanie będzie już możliwe, prokuratura poza przedstawieniem zarzutu podejrzanemu i odebraniu jego wyjaśnień, skonfrontuje go także z dyżurną ruchu z innego posterunku kolejowego. Kobietę także zatrzymano w niedzielę, ale we wtorek rano zwolniono ją po przesłuchaniu. Nie przedstawiono jej żadnego zarzutu. Jest świadkiem w postępowaniu.
Jak zaznaczył prok. Ozimek, na tym etapie śledztwa nie można wykluczyć, że zarzuty w sprawie katastrofy usłyszą także inne osoby. W tej sprawie zabezpieczyliśmy obszerny materiał dowodowy. Istotnym materiałem, który zgromadziliśmy, są zapisy z rejestratorów rozmów. Nie mogę powiedzieć, jaka treść rozmów została zarejestrowana i jaki ma to wpływ na przebieg postępowania. Mogę stwierdzić, że są to dowody niezwykle ważne dla dalszego postępowania - powiedział Ozimek.
Śledczy przyznali, że istnieje podejrzenie, iż po katastrofie pod Szczekocinami ingerowano w dokumenty kolejowe. Istnieje podejrzenie pewnej ingerencji w zapisy już po katastrofie. Czy rzeczywiście do niej doszło, będzie dopiero badane - powiedział prok. Romuald Basiński. Nie chciał odpowiedzieć na pytanie, o jakie konkretnie dokumenty chodzi i czy były to zapisy elektroniczne, czy też w formie papierowej.
Prokuratura nie chce też podać, czy ingerencję w dokumentację przypisuje dyżurnemu z Starzyn i czy tylko z tą osobą wiąże się ingerencję.