Potężny pożar składowiska odpadów w Sosnowcu w nocy z środy na czwartek został opanowany. Strażacy jednak podkreślają, że - na wszelki wypadek - na razie zostają na miejscu. Ogień pojawił się wczoraj około godz. 17 na terenie firmy, która zajmuje się m.in. recyklingiem samochodów. Nad miastem unosiły się kłęby czarnego dymu. Śledztwo w sprawie pożaru przejęła Prokuratura Okręgowa w Katowicach.
Wielki pożar odpadów w Sosnowcu w dzielnicy Radocha wybuchł wczoraj (środa, 16 września) po południu. Strażacy otrzymali zgłoszenie ok. godz. 17.20.
Pierwsze jednostki na miejscu pojawiły się kilka minut później. Po przyjeździe okazało się, że pożar jest bardzo rozległy. Obejmował powierzchnię ok. 7,5 tys. m kw. Paliły się substancje chemiczne, plastik oraz inne odpady.
Pożar wyglądał bardzo groźnie: pojemniki z substancją palną rozpalały się bardzo gwałtownie jeden po drugim. Ponieważ pożar był na bardzo dużej powierzchni, działania trzeba było prowadzić z kilku miejsc naraz- opowiadał zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Sosnowcu.
Z ogniem, na miejscu walczyło ponad 130 strażaków z całego województwa.
Przyczyny wczorajszego pożaru wyjaśniać będą policja i prokuratura. Śledczy już wcześniej jednak interesowali się składowiskiem i tym, co jest tam przechowywane. Ponad rok temu zatrzymano kierowcę, który w Sosnowcu próbował nielegalnie pozbyć się odpadów. Wtedy sprawą zajęła się prokuratura - informuje nasz reporter Marcin Buczek.
Jak mówi RMF FM Rafał Łysy - rzecznik urzędu miasta - władze Sosnowca jeszcze przed pożarem gotowe były przejąć teren.
Pojawił się jednak problem ceny. Z naszej wyceny wynika, że może to być koszt nawet 10 milionów złotych. To nie pomyłka. Aplikujemy też o środki o posprzątanie tego terenu. Na razie nie mamy żadnej informacji, żeby takie środki wpłynęły na nasze konto - dodaje.
Teraz śledztwo w sprawie pożaru przejęła Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Śledczy będą starali się wyjaśnić, dlaczego zgromadzone tam substancje zapaliły się i czy ktoś za to odpowiada.
Jednocześnie od sierpnia ubiegłego roku ta sama prokuratura prowadzi śledztwo dotyczące gromadzenia w tym miejscu niebezpiecznych odpadów. Dotąd ustalono, że znajdowało się tam ponad 1000 pojemników z niebezpiecznymi substancjami. Uszkodzenie owych pojemników, według biegłych, stwarzało zagrożenie dla ludzi i środowiska.
Pożar składowiska udało się opanować. Strażacy zdołali obronić przed płomieniami dwie zagrożone hale, znajdujące się w odległości około 50 metrów od pożaru za rzeką Przemszą: to obiekty o wymiarach około 100 na 25 metrów i 125 na 25 metrów.
Co ważne, nie ma osób poszkodowanych. Na miejscu wciąż pozostają jednak strażacy, którzy dogaszają pogorzelisko.
Sytuacja jest opanowana. Na obecną chwilę można powiedzieć, że odpady już się nie palą. Prowadzimy działania polegające na sprawdzaniu, nadzorowaniu, przelewaniu miejsc, które jeszcze budzą wątpliwości, które jeszcze mogłyby się rozpalić - powiedział zastępca komendanta miejskiego PSP mł. bryg. Marcin Pilarski. Jak dodał, działania na miejscu pożaru będą prowadzone jeszcze "wiele godzin".
Sytuacja wyglądała bardzo groźnie. Jak relacjonował wczoraj nasz dziennikarz, strażacy najpierw musieli zapewnić odpowiednią ilość wody do gaszenia ognia, zbudować m.in. magistralę z przepływającej w pobliżu rzeki Przemszy.
Część substancji, które płonęły, była składowana na zewnątrz. Spłonęła też część 160-metrowej hali m.in. z samochodami.
Mieszkańcy Sosnowca dzwoniący na Gorącą Linię RMF FM opowiadali, że nie da się oddychać. Służby kryzysowe zalecały zamknięcie okien.
Wczoraj strażacy pytani o szkodliwość dymu odpowiadali, że w bezpośrednim kontakcie jest on toksyczny, natomiast unosi się on do góry. Grupa chemiczna strażaków na bieżąco analizuje skład powietrza i dotąd nie było bezpośredniego zagrożenia dla mieszkańców. Natomiast rozsądnie jest mieć po prostu zamknięte okna - radzili.
W środę wieczorem służby kryzysowe wojewody śląskiego rozesłały do mieszkańców komunikat, że w związku z pożarem zaleca się zamknięcie okien i unikanie przebywania na zewnątrz na obszarze miast: Sosnowiec i Dąbrowa Górnicza oraz na obszarze powiatów będzińskiego, myszkowskiego i zawierciańskiego.
Przyczyna wybuchu pożaru w Sosnowcu nie jest na razie znana.
Rzecznik tamtejszego magistratu Rafał Łysy poinformował jednak, że w ostatnich miesiącach władze miasta zawiadamiały prokuraturę i służby środowiskowe o nielegalnym składowisku odpadów znajdującym się na prywatnej działce w rejonie ul. Radocha.