W Bagdadzie odbyły się uroczystości pogrzebowe ku czci irańskiego generała Kasema Sulejmaniego i osób, które zginęły wraz z nim. W pogrzebie wzięli udział liczni dostojnicy państwowi związani ze środowiskiem szyickim, w tym były premier Adil Abd al-Mahdi - podaje AFP.
Oprócz al-Mahdiego w pogrzebie uczestniczyli też m.in. lider szyickiego bloku parlamentarnego al-Fateh, Hadi al-Ameri, którego łączyły zażyłe relacje z zabitym irańskim dowódcą sił specjalnych, były premier Nuri al-Maliki - kierujący pracami gabinetu w latach 2006-2014, a także od dawna związany z al-Fateh i Ludowymi Siłami Mobilizacyjnymi (PMF) były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Falih aj-Fadżad.
Abu Mahdi al-Muhandis - jeden z dowódców tej proirańskiej milicji irackiej, łączącej 40 formacji oficjalnie podporządkowanych oficjalnie rządowi Iraku - został zabity wraz z Sulejmanim.
Na czele procesji pogrzebowej jechała kolumna samochodów z pięcioma trumnami zabitych podczas ataku Irańczyków i pięcioma trumnami poległych Irakijczyków.
Orszak wyruszył sprzed meczetu w miasteczku Al-Kazimijja, leżącej obecnie na przedmieściach Bagdadu. Miasto to jest świętym miejscem szyitów, ponieważ ich siódmy imam Musa al-Kazim został tu pochowany wraz ze swym wnukiem.
Irakijscy szyici nieśli flagi Iraku oraz sztandary sił PFM.
Tylko dygnitarze i byli przywódcy polityczni mogli wejść na teren silnie strzeżonej rządowo-dyplomatycznej Zielonej Strefy na zachodnim brzegu rzeki Tygrys w Bagdadzie, gdzie wjechały karawany z trumnami - pisze korespondent AFP. Tłum zmuszony był zatrzymać się przed prowadzącym do niej mostem.
Zgodnie z programem uroczystości opracowanym przez Al-Haszd asz Szabi (Ludowe Siły Mobilizacyjne; PMF), procesja żałobna wyruszyła z Bagdadu do oddalonego o 102 km od stolicy świętego dla szyitów miasta Karbala, by na końcu dotrzeć do innego świętego miasta szyitów - Nadżafu (144 km od Bagdadu).
W Karbali znajduje się grób wnuka Mahometa, Husajna ibn Alego, który zginął tam w bitwie stoczonej w 680 r., a w Nadżafie stoi meczet z grobem zmarłego w 661 roku kalifa Alego Ibn Abi Taliba, kuzyna i zięcia Mahometa. Oba ośrodki są miejscem pielgrzymek pobożnych szyitów.
Tymczasem w Iraku sytuacja staje się coraz bardziej napięta i chaotyczna. W nocy pojawiły się doniesienia, że w pobliżu bazy at-Tadżi na północ od Bagdadu został przeprowadzony atak lotniczy na konwój irackich Ludowych Sił Mobilizacyjnych (PMF), w którym zginęło 6 osób, a 3 odniosło rany. W pierwszych doniesieniach sugerowano, że zginęli kolejni dowódcy proirańskich PMF, a za zamachem stali Amerykanie.
Międzynarodowa Koalicja walcząca w Iraku pod wodzą Amerykanów zaprzeczyła jednak, że miała cokolwiek wspólnego z rzekomym atakiem lotniczym na północ od Bagdadu. "Koalicja nie przeprowadzała żadnych ataków z powietrza w pobliżu bazy at-Tadżi w ostatnich dniach" - zapewnił na Twitterze rzecznik międzynarodowej koalicji walczącej w Iraku z bojowcami Państwa Islamskiego, płk Myles B. Caggins III.
Również rzecznik irackiego rządu zdementował doniesienia, że lotnictwo Międzynarodowej Koalicji przeprowadziło atak.
Po wydaniu oświadczenia rzecznika rządu Iraku, który podważył informacje o ataku na konwój, kierownictwo Irackich Ludowych Sił Mobilizacyjnych wycofało się ze swych wcześniejszych twierdzeń, że miał on rzeczywiście miejsce. W wydanym naprędce oświadczeniu PMF zaprzeczył, że "w pobliżu at-Tadżi miał miejsce jakikolwiek atak".
Generał Sulejmani zginął w nocy z czwartku na piątek w Bagdadzie w rezultacie amerykańskiego precyzyjnego ataku za pomocą drona, zarządzonego przez prezydenta Donalda Trumpa.