Szymon Marciniak zadebiutował na mistrzostwach świata w Katarze. Spotkanie Francji z Danią nie było jednak pierwszym w ogóle meczem na mundialu, podczas którego gwizdał polski arbiter. "Jego postawę można ocenić bardzo pozytywnie" - uważa Rafał Rostkowski, były sędzia międzynarodowy w rozmowie z Wojciechem Marczykiem. Arbiter ocenił również podstawy do podyktowania rzutu karnego w meczu Polski z Arabią Saudyjską.
Od półtora roku (Szymon Marciniak) jest w znakomitej formie i sędziuje wiele meczów na szczycie w Lidze Mistrzów. Jest wymieniany w gronie kandydatów nawet do prowadzenia nawet finału mundialu. Nie jest ich wielu, bo raptem kilku. Dzisiejszy mecz potwierdził, że ma na to realne szanse. Mecz Francji z Danią nie był szczególnie trudny, ale w dużym stopniu dzięki Szymonowi Marciniakowi, który od początku trzymał rękę na pulsie. Piłkarze błyskawicznie poczuli, że sędzia jest "w grze" - powiedział Rafał Rostkowski.
Były sędzia międzynarodowy ocenił także podstawy do podyktowania rzutu karnego w meczu Polski z Arabią Saudyjską. Może niewiele osób wie o tym, że milimetry zdecydowały o tym, że jedenastka nie została powtórzona. W momencie wykonania rzutu Wojciech Szczęsny na linii bramkowej był tylko piętą. Co do podstaw decyzji - czy doszło do kopnięcia? Doszło. Czy mogło spowodować ból lub upadek napastnika saudyjskiego? Mogło. Taką informację sędziowie wideo przekazali arbitrowi głównemu. On to osobiście sprawdził na monitorze i w sumie można powiedzieć, że sytuację widziało aż sześciu sędziów. W tej decyzji nie ma żadnego przypadku i takie jest sędziowanie w czasach VAR - stwierdził Rostkowski.
Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że przez dziesięciolecia takich karnych się nie dyktowało, bo każdemu sędziemu trudno było gołym okiem stwierdzić związek przyczynowo-skutkowy między takim delikatnym kopnięciem, a upadkiem. Moim zdaniem nie ma, ale kopnięcie było faktem i na tym arbitrzy musieli polegać - powiedział gość Wojciecha Marczyka.