Polscy piłkarze ręczni są coraz bliżej ścisłej czołówki światowej, ale jeszcze trochę im do niej brakuje - uważa selekcjoner biało-czerwonych Michael Biegler. Po dwóch zwycięstwach jego podopieczni zapewnili sobie awans do drugiej rundy mistrzostw Europy. We wtorek czeka ich zaś arcytrudne spotkanie z reprezentacją Francji, która zdominowała w ostatnich latach męską piłkę ręczną. "Na mistrzostwach każdy chce znaleźć sposób, żeby z tymi najlepszymi wygrać, nawet z Francją, która jest moim faworytem turnieju. My po pierwsze gramy w domu, a po drugie nie ciąży już na nas taka presja wyniku" - podkreślił szkoleniowiec.
Ostatnie sukcesy ciągną nas w górę. Jesteśmy coraz wyżej w hierarchii światowej, bardzo blisko pierwszej linii, ale jeszcze nie na niej - podkreślił Michael Biegler.
Według niego, wyniki uzyskane przez jego podopiecznych przed dwoma laty na ME i w ubiegłorocznym czempionacie globu świadczą o postępach i powodują, że z polską ekipą wszyscy coraz bardziej się liczą.
Dla wszystkich znających się na piłce ręcznej czołówka światowa to cztery kraje: Dania, Francja, Chorwacja i Hiszpania. Na poprzednich ME w Danii zajęliśmy szóste miejsce, w Katarze na mistrzostwach świata sprawiliśmy wielką niespodziankę i zdobyliśmy brązowy medal. Zrobiliśmy krok do przodu i jesteśmy bliżej ścisłej czołówki - zaznaczył selekcjoner.
Kolejnym rywalem Polaków będzie we wtorek Francja - drużyna, która w ostatnich latach zdominowała męską piłkę ręczną, zdobywca złotych medali na igrzyskach olimpijskich, mistrzostwach świata i Europy. Według szkoleniowca, to wielki faworyt rozgrywanego nad Wisłą turnieju.
Na mistrzostwach każdy chce znaleźć sposób, żeby z tymi najlepszymi wygrać, nawet z Francją, która jest moim faworytem turnieju. Ale my gramy teraz po pierwsze u nas w domu, a po drugie nie ciąży już na nas taka presja wyniku, bo awans do drugiej rundy mamy już zapewniony i nie musimy w tym spotkaniu zwyciężyć. Nie musimy koniecznie wygrać, ale możemy i chcemy. Mamy cel, ale jeśli nie uda się go osiągnąć, to nic się nie stanie - podkreślił Biegler.
W pierwszych dwóch meczach grupy A pierwszej fazy turnieju Polacy wygrali z Serbią 29:28 i Macedonią 24:23. Obydwa te zwycięstwa przyszły jednak z wielkim trudem i po dramatycznych końcówkach.
Jestem szczęśliwy, że wygraliśmy, bo niełatwo jest w takich spotkaniach znaleźć takie rozwiązania, by osiągnąć sukces. Niektóre założenia taktyczne nie zadziałały i trzeba było na gorąco reagować na zmianę sytuacji. Dla mnie najważniejsze jest i jednocześnie pocieszające, że moi zawodnicy w tych dramatycznych końcówkach grali na olbrzymich emocjach, ale potrafili mimo wszystko skupić się na tym, co robią. Szukaliśmy sposobów na zmianę ustawienia, zmienialiśmy sposób rozgrywania piłki i to dało efekt - stwierdził selekcjoner.
Na koniec rozmowy z Polską Agencją Prasową uspokoił, że obrotowy Bartosz Jurecki, który w meczu z Macedonią musiał z powodu urazu opuścić boisko, będzie gotowy do gry z Francuzami. Mamy świetny sztab medyczny, doskonałych lekarzy, fizjoterapeutów. Zaraz po meczu zaopiekowali się Bartoszem i nie wygląda to źle - zapewnił Biegler.
(edbie)