Dzieci z amerykańskiego Newtown, które przeżyły atak 20-letniego Adama Lanzy, wracają do szkolnych zajęć. W lekcjach uczestniczyć będą także psychologowie, którzy pomogą uczniom zapomnieć o traumatycznych przeżyciach. Budynek szkoły w Sandy Hook w USA, gdzie szaleniec zastrzelił 26 osób, najprawdopodobniej zostanie zburzony.
Budynek szkoły, w której doszło do masakry, prawdopodobnie zostanie zburzony. Od dziś dzieci z Newtown będą uczyć się w miasteczku Monroe oddalonym 15 km od Sandy Hook. Specjaliści uznali, że budynek, gdzie rozegrała się tragedia, musi zostać zamknięty. Do nowego budynku przeniesiono już wyposażenie z poprzedniej szkoły.
W najbliższych dniach dzieciom w zajęciach towarzyszyć mają psychologowie, którzy pomogą im zapomnieć o traumatycznych przeżyciach.
Nową placówką pokieruje poprzedniczka zastrzelonej dyrektorki, która od jakiegoś czasu przebywała na emeryturze. Uznano bowiem, że powinna wrócić, bo dzieci doskonale ją pamiętają i to może ułatwić im powrót do szkoły.
Tragiczne wydarzenia w szkole Sandy Hook rozegrały się 14 grudnia około godziny 9.30 w dwóch salach lekcyjnych i na korytarzu. Zabójca oddał co najmniej 100 strzałów.
Nauczyciele próbowali w panice wyprowadzić dzieci ze szkoły. Mieli im tłumaczyć, że w budynku szaleje "dzikie zwierzę". Wiele dzieci nie wyszło jednak z budynku. Część z nich schowała się w toaletach, a inne ukryły się w szafach. Ci, którym udało się uciec, trafili do pobliskiego budynku straży pożarnej. Tam - zarówno dziećmi, jak i rodzicami - zajęli się psychologowie.
Na miejscu zginęło 18 dzieci, a 2 kolejnych zmarło w szpitalu. Wszystkie były w wieku 6-7 lat.