Polska odpowiedziała na wczorajszy list komisarza ds. sprawiedliwości - przekazały dziennikarce RMF FM polskie źródła dyplomatyczne. Wpłynięcie pisma potwierdza także rzecznik Komisji Europejskiej. Didier Reynders wysłał list do ministra vel Sęka z prośbą o dodatkowe wyjaśnienia w sprawie ustawy powołującej komisję ds. badania rosyjskich wpływów. "Nasze obszerne wyjaśnienia odpowiadające na wszystkie wątpliwości KE trafiły dziś rano do sekretariatu komisarza Reyndersa" - usłyszała nasza brukselska korespondentka Katarzyna Szymańska-Borginon.
Dziennikarka RMF FM dowiedziała się, że list, który jest odpowiedzią na pismo Didiera Reyndersa, zawiera wyjaśnienia w sprawie ustawy; tłumaczy, dlaczego komisja ds. badania rosyjskich wpływów powstała.
Minister pisze w nim, że skala wpływów Rosji na bezpieczeństwo wewnętrzne UE należy do największych obecnie wyzwań. W liście Szymon Szynkowski vel Sęk zapewnia między innymi, że komisja nie będzie mogła ograniczyć prawa startu w wyborach parlamentarnych; zapewnia, że istnieje kontrola sądowa komisji, a od jej decyzji przysługuje odwołanie do sądu administracyjnego, a następnie do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Zapewnia także, że można wstrzymać wydanie decyzji do czasu uprawomocnienia się wyroku sądu.
Nasza brukselska korespondentka przypomina, że komisarz Reynders prosił w swoim liście także o przekazanie wszystkich istotnych dokumentów związanych z procesem legislacyjnym, między innymi o opinie biur legislacyjnych Sejmu i Senatu, czy Rzecznika Praw Obywatelskich.
Dotarcie listu potwierdził RMF FM także rzecznik Komisji Europejskiej Christian Wiegand. "Dzisiaj rano otrzymaliśmy odpowiedź Polski na list komisarza ds. sprawiedliwości Didier Reyndersa" - przekazał. W oświadczeniu rzecznika czytamy także, że list ten "dodatkowo przyczyni się do analizy tej ustawy". "Nie zawahamy się przed podjęciem natychmiastowych działań w razie potrzeby" - czytamy.
Nowa ustawa do badania rosyjskiej ingerencji w bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022 "jest sprawą, którą Komisja Europejska śledzi z dużym niepokojem" - poinformował rzecznik. I sprecyzował, że "budzi poważne obawy co do zgodności z prawem UE, ponieważ, jak rozumiemy, nadaje organowi administracyjnemu znaczne uprawnienia, które mogłyby zostać wykorzystane do pozbawiania jednostek funkcji publicznych, a tym samym ograniczania ich praw".
W środę w Parlamencie Europejskim odbyła się debata w sprawie ustawy powołującej komisję do badania rosyjskich wpływów w Polsce. Była pełna emocji i wzajemnych oskarżeń o uleganie rosyjskim wpływom - podkreślała w swojej korespondencji dziennikarka RMF FM Szymańska-Borginon.
Choć ustawa dotyczy powołania komisji weryfikacyjnej mającej zbadać, w jakim stopniu Rosja wpływała na polskich polityków, jej popularna nazwa to "lex Tusk". Komisja będzie mogła wezwać każdego, ale nie jest tajemnicą, że główny ciężar polityczny tkwi w możliwych zeznaniach Donalda Tuska.
Opozycja głośno protestuje przeciw ustawie, argumentując, że głównym zadaniem komisji nie jest badanie rosyjskich wpływów, a pozbycie się politycznych przeciwników. Zapisy o możliwym wnioskowaniu zespołu komisji o odsunięcie szczególnie podejrzanych polityków od pełnienia stanowisk publicznych (do 10 lat) - budzą ogromne kontrowersje, a zaniepokojenie ustawą wyraził nawet ambasador USA Mark Brzeziński i dyplomaci z UE.
Kolejnym groźnie brzmiącym zapisem jest ten, według którego żadnego z członków komisji nie będzie można pociągnąć do odpowiedzialności za ich działalność w ramach zespołu weryfikacyjnego.
Mimo tych kontrowersyjnych punktów Andrzej Duda ogłosił w poniedziałek, że podpisze ustawę, ale skieruje ją też do Trybunału Konstytucyjnego, który ma wyjaśnić zgodność poszczególnych zapisów z konstytucją.