"Nie było żadnego wybuchu, był wybuch niechęci i agresji” – tak premier Donald Tusk skomentował wydany przez Naczelną Prokuraturę Wojskową komunikat. Śledczy ogłosili, że biegli nie stwierdzili pozostałości materiałów wybuchowych na elementach wraku Tu-154M. Prokuratorom nie wierzą natomiast członkowie niektórych rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej.

Dzisiaj kończy się awantura trotylowa. Awantura, która dała pretekst wielu politykom do formułowania najcięższych oskarżeń, kończy się jednoznacznym komunikatem prokuratury - powiedział dziennikarzom Donald Tusk, który jest w Brukseli na szczycie Unii Europejskiej.

Premier dodał, że "nie było żadnego wybuchu, był wybuch niechęci i agresji, wybuch ciężkich oskarżeń pod adresem m.in. polskiego rządu".

Mam nadzieję, że koniec tej trotylowej awantury będzie stosownym dniem i momentem dla tych, którzy tę awanturę rozpętali, by równie głośno, jak krzyczeli w sprawie wybuchu i w sprawie trotylu, żeby równie głośno przeprosili tych wszystkich, których obrazili - powiedział Tusk.

Jak dodał, "gotowość do takich przeprosin będzie prawdziwą miarą przyzwoitości tych ludzi".

Rodziny smoleńskie: "Kompletny bezsens", "Bełkot"

Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała, że biegli nie stwierdzili pozostałości materiałów wybuchowych na elementach wraku Tu-154M. Prokuratorom nie wierzą członkowie niektórych rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Ewy Kochanowskiej i Andrzeja Melaka wystąpienie wojskowych prokuratorów nie przekonało.

To jest bardzo skomplikowana historia, jedyne co ja widzę, to kompletny bezsens dzisiejszej konferencji, ponieważ otrzymaliśmy jakąś krótką konstatacje, bez żadnych wyliczeń, tabelek, które moglibyśmy sprawdzić. Nie bardzo mam pojęcie po co ta konferencja się dzisiaj odbywała. Ja jestem bardzo zainteresowana tym, to jest najważniejsza dla mnie rzecz, żeby się dowiedzieć, jak zginął mój mąż. I nie bardzo mogę zrozumieć, jak prokuratorzy mogą uznać, że opinia publiczna jest tym zainteresowana bardziej niż ja - powiedziała reporterowi RMF FM wdowa po rzeczniku praw obywatelskich Januszu Kochanowskim.

Z kolei według Andrzeja Melaka, całe śledztwo jest źle prowadzone, dlatego nie przekonało go dzisiejsze wystąpienie prokuratorów.

Bełkot, zwykły bełkot. Ja bym wierzył, gdyby śledztwo było prowadzone od początku rzetelnie, zgodnie z wymogami międzynarodowymi, od początku, przejrzyście, transparentnie. Wtedy można wierzyć - powiedział Andrzej Melak, brat zmarłego tragicznie w katastrofie smoleńskiej Stefana Melaka.

Śledczy: Na wraku nie było śladów materiałów wybuchowych

Śledczy zapowiedzieli, że najwcześniej pod koniec jesieni będą mogli kategorycznie stwierdzić, czy na pokładzie tupolewa doszło do wybuchu, czy też nie. Na przełomie lipca i sierpnia planowany jest kolejny wyjazd biegłych w celu dokonania kolejnych badań.

Jak poinformował na konferencji prasowej płk Ireneusz Szeląg z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, w 14 próbkach oraz dwóch próbkach kontrolnych biegli stwierdzili obecność śladowych ilości difenyloaminy, a w czterech próbkach - paranitrodifenyloaminy - substancji nieposiadających właściwości wybuchowych. Z kolei na czterech innych próbkach biegli stwierdzili obecność siarki, także nieposiadającej takich właściwości - wyliczał również płk Szeląg. Dodał, że dwa pierwsze związki są "powszechnie używane przy produkcji niektórych tworzyw sztucznych".

Płk Ireneusz Szeląg zapewnił również, że biegli nie mają podstaw, by stwierdzić, że dostarczone z Rosji próbki zostały w jakikolwiek sposób naruszone, i nie mają co do tego wątpliwości. Chodzi o 258 próbek - 124 próbki gleby z miejsca katastrofy i 134 próbki z wraku.

(j.)