Według informacji wiceszefa MON, na badającą katastrofę smoleńską podkomisję w ubiegłym roku wydano 1 mln 462,9 tys. zł, a do października 2017 r. - 2 mln 632 tys. zł. Podkomisja opublikowała wczoraj dokument pod nazwą "Metodyka badania katastrofy Tu-154M z 10.04.2010". Trudno jednak wywnioskować z niego cokolwiek konkretnego.
Według podstawowego znaczenia metodyka oznacza zbiór zasad dotyczących sposobów wykonania określonego zadania. Podkomisja w ledwo 2,5 stronicowej tabeli wymienia jednak wszystkie swoje działania, których część jest oczywistością i rutyną, część ogólnikowym stwierdzeniem, że coś robi, a zaledwie część - rzeczywistą metodyką.
To na przykład zapoznanie się z relacjami świadków i dokumentami poprzedników, pozyskanie wykorzystywanych także przez inne instytucje wyników badań (np. DNA), zdobycie także już wykorzystywanych protokołów czy zapoznanie się ze sprawozdaniami z dotychczasowych badań. Wyliczenie ich nie ma istotnego związku z określeniem zasad badania katastrofy, a jedynie określeniem szczegółów bazy danych, na których badanie jest oparte.
Sporo miejsca w dokumencie podkomisji zajmują mgliste stwierdzenia typu "podkomisja posiada i wykorzystuje", "zapoznała się z przebiegiem", "wykorzystywany jest materiał". Za doniesienie nowe można uznać ledwo kilka z nich: "przeprowadzono symulację niszczenia samolotu w trakcie uderzenia w powierzchnię gruntu" - nie wspominając jednak, jakiego rodzaju to symulacja. Zapewne komputerowa, co jednak w opisie metodyki wymagałoby podania parametrów oprogramowania, z użyciem którego tego dokonano. O tym jednak dokument akurat milczy.
Istotne może się też wydawać stwierdzenie "dokonano rekonstrukcji samolotu na podstawie dokumentacji fotograficznej szczątków znajdujących się na wrakowisku" - tu jednak także nie jest jasne, czy chodzi o rekonstrukcję materialną, czy wirtualną, komputerową. Jak komisja dokonała rekonstrukcji samolotu na podstawie zdjęć jego szczątków - nie wyjaśniono. Jeśli rekonstrukcja jest materialna - zapewne stoi w jakimś hangarze i nietrudno byłoby przedstawić jej zdjęcia, jeśli jest komputerowa - także nie ma żadnych szczegółów metodycznych - dotyczących tego, jakie oprogramowanie posłużyło do jej stworzenia.
To bodaj najmniejsza część dokumentu, rzeczywiście opisującego metodykę dwuletniego i kosztującego ponad 4 miliony działania podkomisji. Można do niej zaliczyć stwierdzenie o zrezygnowaniu z oprogramowania FDS firmy ATM, producenta jednej z "czarnych skrzynek" oraz stwierdzenie, że podkomisja w odróżnieniu od poprzedników dysponuje "operatem geodezyjnym" wykonanym jesienią 2011 z zastosowaniem sprzętu o dokładności rzędu 1 cm.
Poniżej zamieszczamy cały dokument podkomisji:
(j.)