Polska tak naprawdę nie musi specjalnie zabiegać o to, by Stany Zjednoczone pomogły w śledztwie smoleńskim. To nie musi być jakieś ubijanie interesu typu "przyłączymy się do koalicji antyterrorystycznej walczącej z ISIS w zamian z pomoc amerykańskich ekspertów". Absolutnie nie. Dlatego że USA nigdy – podkreślam nigdy - nie odmawiały tej pomocy. Ale stawiały jeden warunek, że strona polska oficjalnie o taką pomoc musi wystąpić. A dotąd z polskiego rządu nigdy takiego wniosku nie było.
Co więcej płynęły takie sygnały, że polscy prokuratorzy ustalili, co wydarzyło się w 10 kwietnia 2010 roku i sprawa jest właściwie zamknięta.
Oczywiście taki wniosek o pomoc mogła też złożyć Rosja, ale wiemy doskonale, że choćby z powodów politycznych jest to zupełnie niemożliwe. Ale dzisiaj, jeżeli tylko rząd Prawa i Sprawiedliwości chciałby pomocy Amerykanów, to powinien napisać odpowiednie pismo i przekazać je stronie amerykańskiej za pośrednictwem ambasady USA w Polsce.
Kiedyś do Waszyngtonu przyjechał Antoni Macierewicz. Towarzyszyła mu Anna Fotyga. Starali się uzyskać poparcie amerykańskich polityków dla powołania międzynarodowej komisji do zbadania przyczyn katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Ale to była absolutnie nieprzygotowana wizyta. Spotkania nie z tymi osobami, co trzeba.
Nie ma co snuć domysłów, czy Amerykanie pomogą czy też nie. Bo to po prostu nie ma najmniejszego sensu. Trzeba wykorzystać możliwości. Zarówno przedstawiciele Ambasady USA w Polsce jak i Departamentu Stanu podkreślają, że nigdy takiego wniosku o pomoc czy przyłączenie do śledztwa amerykańskich ekspertów nie było. Także NATO nie otrzymało takiej prośby od polskich władz.
Ale PiS musi sobie zdawać sprawę z tego, iż ustalenia amerykańskich śledczych mogą być różne. Niekorzystne dla Polski, dla Rosji czy też środowiska partii rządzącej, która ma od lat inny pogląd na to, co wydarzyło się w Smoleńsku. I pytanie co wówczas... W każdym razie sytuacja się zmieniła i jeżeli ktoś chce prosić Amerykanów o pomoc, to nie powinien rozmawiać z politykami opozycji w USA, a tymi, którzy faktycznie coś w tej kwestii mogą zrobić. Adres - 1600 Pensylwania Avenue - tam mieszka Barack Obama. I on może w tej sprawie najwięcej.