Przez świat przetacza się fala radykalnego wzrostu bezrobocia. Ameryka informuje o 14 procentach osób bez pracy, Irlandia aż o 28. We Francji bezrobocie jest najwyższe od 10 lat. W Polsce, przez stosunkowo długi okres wypowiedzenia, fali bezrobocia możemy spodziewać się dopiero w lipcu.

Koronawirus zbiera bardzo bolesne żniwo w gospodarce. Kolejne kraje informują o rekordowo wysokiej liczbie bezrobotnych. Wszystko spowodowane jest pandemią koronawirusa, która negatywnie odbiła się na wielu gałęziach gospodarki.


W Polsce jest źle, ale jeszcze nie bardzo źle, przynajmniej jeśli popatrzymy na oficjalne statystyki i informacje z zakładów pracy. Oficjalnie bezrobocie w Polsce nie rośnie. Głównie dlatego, że większość pracowników etatowych ma zapisany w umowie nawet 3-miesięczny okres wypowiedzenia.

U nas wzrostu bezrobocia można spodziewać się dopiero w okolicach lipca. Ministerstwo Pracy ostrzega, że na koniec roku stopa bezrobocia może w Polsce wzrosnąć z 5 do nawet 10 proc. Chyba, że okaże się, że dobrze zadziałała tzw. tarcza finansowa. Chodzi o organizowany przez rządowy program Polski Fundusz Rozwoju pożyczek, których firmy nie będą musiały w 3/4 spłacać, jeżeli przez rok nikogo nie zwolnią.