Premier Izraela Benjamin Netanjahu ogłosił, że od piątku jego administracja wprowadza ponowne obostrzenia w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. To pierwszy kraj na świecie, który decyduje się na taki krok.
Drugi lockdown w Izraelu zacznie się w piątek i ma on zapobiec rozszerzaniu się pandemii koronawirusa. Ograniczenia są wprowadzane w czasie, kiedy Izraelczycy zaczynają święta.
Każdy będzie mógł się poruszać tylko w rejonie swojego domu, w promieniu 500 metrów. Nie dotyczy to dojazdu do pracy.
Szkoły, centra handlowe, restauracje i hotele będą zamknięte, a otwarte pozostaną supermarkety i apteki. Administracja publiczna będzie działać z mniejszą liczbą osób pracujących stacjonarnie. Urzędy i prywatne firmy będą zamknięte dla interesantów.
Spotkania w zamkniętych pomieszczeniach zostaną ograniczone do 10 osób. Na zewnątrz w jednym miejscu może się spotkać maksymalnie 20 osób. Wiemy, że te środki będą od nas wymagały wysokiej ceny. Te wakacje nie będą takie, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Nie będziemy w stanie świętować z naszymi większymi rodzinami - powiedział w orędziu telewizyjnym Netanjahu.
Ministerstwo finansów szacuje, że ponowna blokada będzie kosztować około 6,7 miliarda szekli (ok. 7 miliardów złotych). Netanjahu zapowiedział, że resort finansów przygotuje pakiet pomocowy dla firm.
Pierwsze obostrzenia Izrael wprowadził w kwietniu, kiedy pojawiły się pierwsze przypadki koronawirusa w kraju. Wtedy liczba zakażeń spadła. Po otwarciu gospodarki krzywa zakażeń poszła w górę.
W sobotę zanotowano 2715 nowych przypadków. Od początku pandemii w Izraelu odnotowano 153 759 zakażeń. Zmarło 1108 osób.