Sytuacja portu lotniczego jest dramatyczna; lotnisku grozi upadłość – mówili w środę właściciele Portu Lotniczego Poznań-Ławica po spotkaniu ze związkowcami. Zarząd portu wskazał, że zwolnienia są nieuniknione, a na trudną sytuację ma wpływ nie tylko epidemia, ale i odszkodowania.
Według związków zawodowych, przez fatalną sytuację finansową Portu Lotniczego Poznań-Ławica, pracę może stracić od 20 proc. do 40 proc. pracowników lotniska. W środę zarząd portu i związkowcy spotkali się na rozmowach z przedstawicielami właścicieli. Poznańska Ławica należy do Przedsiębiorstwa Państwowego "Porty Lotnicze", Miasta Poznań i Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego.
Spotkanie skończyło się potwierdzeniem, że sytuacja portu jest na dzień dzisiejszy dramatyczna, że zarząd podejmuje starania o kredytowanie dalszej działalności. To kredytowanie jest uzależnione od szeregu czynników, w tym również od określonego programu oszczędnościowego, czy analiz, które wykazują realność dalszego funkcjonowania. Jednym - niestety - z elementów tych oszczędności jest również reedukacja zatrudnienia - mówił dziennikarzom po spotkaniu wicemarszałek województwa wielkopolskiego Wojciech Jankowiak.
Jak dodał, redukcja zatrudnia "niekoniecznie musi osiągać takie rozmiary, jak do tej pory pojawiały się m.in. w przekazach medialnych; w najbliższym czasie te decyzje będą zapadały. Od tego uzależniony jest dalszy los portu". Zdaniem Jankowiaka, zwolnienia nie powinny przekroczyć poziomu 20 proc. stanu zatrudnienia.
Wszyscy jako właściciele jesteśmy zdeterminowani tym, aby zrobić wszystko, abyśmy nie dopuścili do upadłości spółki. Co więcej, mówiąc wprost, do likwidacji portu lotniczego w Poznaniu - bo to jest rzecz niewyobrażalna (...) Natomiast sytuacja prawna, formalna, finansowa jest taka, że jesteśmy w pewnym impasie i wiele zależy w tej chwili od decyzji banku - mówił.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Związkowcy z "Sierpnia 80" alarmują: Obawiamy się, że piec w krakowskiej hucie już nigdy nie zostanie włączony
Jankowiak tłumaczył, że obecnie jest mowa o "kontynuowaniu obligacji powyżej 30 mln zł na najbliższy czas, dlatego że bez tych pieniędzy port traci płynność w najbliższych kilku miesiącach i po prostu wtedy jakby w sposób naturalny dochodzi do upadłości spółki, niewypłacalności - i temu musimy, chcemy zapobiec" - zaznaczył.
Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak powiedział wprost, że "lotnisku grozi upadłość". W tej chwili bardzo dużo zależy od decyzji banku, od postawy zarządu, sprawności zarządu w rozmowach z bankiem, ale też umiejętności zarządu do przekonania strony społecznej do takich, a nie innych cięć kosztów.
Ta upadłość, o której ewentualnie mówimy, ona nie jest jakimś zdarzeniem, które nastąpi w najbliższych tygodniach, ale w perspektywie liczonej już w okresie półrocznym, czy rocznym ona jest realna - ale zakładamy, że do tego wariantu nie dojdzie - dodał.
Po spotkaniu przewodniczący wielkopolskiej "Solidarności" Jarosław Lange powiedział, że "było to m.in. takie twarde powiedzenie sobie na czym stoimy i jaka jest obecna sytuacja portu lotniczego patrząc z perspektywy pandemii i tego dramatu".
Drugim obszarem było to, co która ze stron może zrobić i jakie są możliwości działania zarówno te formalno-prawne, jak i też pozaprawne. I wreszcie trzecia rzecz, która jest tutaj kluczowa - szukanie rozwiązania, które byłoby rozwiązaniem dającym nadzieję na to, że port będzie funkcjonował i będzie się w przyszłości rozwijał; ale chodzi tutaj o ten moment nieszczęścia związany z Covid-19 i przetrwania tego okresu - wskazał.
NIE PRZEGAP: GUS: W II kwartale zlikwidowano prawie 100 tys. miejsc pracy
Lange zaznaczył, że "takie rozwiązania nie rodzą podczas jednego spotkania, więc to spotkanie też nie jest tym, po którym od razu mamy odpowiedź co należałoby zrobić, ale jest pierwszym, które otwiera drzwi i daje możliwość szukania dobrych rozwiązań przy połączeniu sił. Tutaj ta synergia jest niezwykle ważna; jest wola po stronie wszystkich partnerów i wszystkich instytucji żeby szukać najlepszego rozwiązania" - podkreślił.
Dodał, strona związkowa ma świadomość dramatycznej sytuacji spółki. Naszą rolą jest szukanie rozwiązań, które spowodują, że tych zwolnień będzie jak najmniej, a najlepiej żeby tych zwolnień nie było w ogóle (...) Nie ma mowy o twardej decyzji strony związkowej, że się zgadzamy na taki, czy inny procent zwolnień, raczej mówimy tutaj o szukaniu wspólnych rozwiązań - powiedział.
Szef Państwowego Przedsiębiorstwa "Porty Lotnicze" Mariusz Szpikowski przypomniał, że rząd po wybuchu epidemii przeznaczył prawie 143 miliony złotych dla wszystkich polskich lotnisk. Wskazał, że te działania czekają obecnie na unijne notyfikacje.
Natomiast spotykając się w gronie udziałowców, naszym pierwszym celem jest zapewnienie ciągłości działania lotniska w Poznaniu i od dłuższego czasu wspólnie podejmujemy wszelkie działania, które zapewnią możliwość przetrwania temu lotnisku. Oczywiście nie ukrywamy, że w warunkach, które zostały dość drastycznie zmienione przez pandemię, mamy bardzo ograniczone przychody na poznańskich lotnisku. Prognozy ruchu również nie wskazują na to, aby ten się zwiększał - mówił.
My jako udziałowcy mamy ograniczone możliwości działania, ponieważ nie jest to tylko wola udziałowców (...) Port podlega również rygorom pomocy publicznej. Innymi słowy: w dzisiejszych warunkach (...) każde dofinansowanie - czy przez pana marszałka, pana prezydenta czy PPL - byłoby traktowane jako pomoc publiczna - dodał.
Wskazał również, że na trudną sytuację poznańskiego lotniska ma wpływ także kwestia wypłacanych odszkodowań. Jak mówił, "skalę tej patologii oddaje chociażby fakt, że w Poznaniu te odszkodowania były kilkudziesięciokrotnie wyższe niż te, które wypłacano w Warszawie" - mówił.
Prezes poznańskiego portu lotniczego Mariusz Wiatrowski wskazał, że utrata finansowania może osiągnąć poziom dwóch trzecich, "takie są straty w wyniku braku lotów i braku przychodów, nie tylko ze względu na linie lotnicze, ale cała oferta, która jest dostępna dla pasażerów jest obecnie niedostępna, albo znacznie ograniczona. Ten krótki okres ożywienia w okresie szczytu przewozów - w lipcu, sierpniu - on się już kończy, więc wynik finansowy na koniec roku będzie wielokrotnie niższy od tego, którego się spodziewaliśmy".
Dodatkowo jeszcze ten rok będzie, tak jak pozostałe lata, niestety pod wpływem ogromnych wypłat odszkodowań. Jeżeli połowę wszystkich naszych zarobionych środków my musimy wypłacać na odszkodowania, a prawo jest tak skonstruowane, że nieważne jakie jest nasilenie ruchu, tylko ważne jest jaki jest obszar ograniczonego użytkowania, to biegli uznają to jako przyczynę spadku wartości nieruchomości. My wraz z innymi kosztami pochodnymi wypłaciliśmy do tej pory 107 mln zł. Szczególnie w tym roku pandemii, jeśli te dwie rzeczy złożymy - czyli ubytek w przychodach, a wypłata odszkodowań idą normalnym torem - to deficyt środków finansowych jest dramatyczny - zaznaczył.
Dodał, że firma nie planuje przeprowadzenia zwolnień grupowych. Jak wskazał, "założyliśmy że w tej pierwszej fazie będzie to do 20 proc.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: FIFA: Na pandemii futbol stracił już 14 miliardów dolarów