Burmistrz Zakopanego Leszek Dorula chce w poniedziałek spotkać się z radą miasta i włodarzami ościennych gmin, aby wypracować wspólne stanowisko i apel do rządu o zmianę decyzji dotyczącej skumulowania ferii zimowych. Stanowisko w tej sprawie zajął też burmistrz Szczyrku Antoni Byrdy. Z kolei jeden z hotelarzy z Podhala namawia górali do strajku.
Według mojej oceny to zbyt wczesna decyzja premiera. Mamy nadzieję, że do świąt sytuacja epidemiczna w Polsce się poprawi i jest jeszcze szansa na zmianę decyzji. W poniedziałek będę się konsultował z radą Zakopanego oraz z włodarzami ościennych gmin. Moją propozycją jest zwrócenie się z apelem, stanowiskiem do pana premiera i Rady Ministrów o to, żeby nie podejmować ostatecznej decyzji dotyczącej ferii zimowych w tej chwili i zastanowić się nad opcją wydłużenia ferii - powiedział burmistrz Zakopanego Leszek Dorula.
Zdaniem burmistrza, rozłożenie feryjnych turnusów w czasie byłoby bezpieczniejszym rozwiązaniem, wówczas byłaby szansa na zachowanie wszelkich rygorów sanitarnych. Dodał on, że większym niebezpieczeństwem jest kumulacja ludzi w jednym terminie i w jednym miejscu.
Agata Wojtowicz, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej w rozmowie z RMF FM podkreśla, że decyzja rządu, to jest zdaniem anty-walka z pandemią. Dla wielu hoteli na Podhalu oznacza to bankructwo - mówi i dodaje: Myślę, że "na delegacjach służbowych" będzie bardzo wiele ludzi. Nikt tego w ogóle nawet nie kontroluje, dlatego mówię o oderwaniu się od rzeczywistości. De facto to są takie dziwne próby, które nie mają żadnego uzasadnienia.
Rozgoryczeni decyzją w sprawie ferii są też samorządowcy ze Szczyrku i Wisły. "Zaprezentowane pomysły napawają nas wielkim niepokojem, gdyż rzutują one w sposób skrajnie negatywny na całe miejscowości górskie żyjące z turystyki letniej i zimowej. Odbieram dziś wiele słów oburzenia od właścicieli wyciągów narciarskich, właścicieli hoteli, pensjonatów i kwater w domach prywatnych, szkół i serwisów narciarskich, pojedynczych instruktorów narciarstwa i snowboardu. Wszyscy stanęliśmy w obliczu klęski finansowej" - napisał w oświadczeniu burmistrz Szczyrku Antoni Byrdy. Polityk zaznaczył też, że w przypadku lockdownu spadnie poziom życia przeciętnego mieszkańca miasta, a samorządy zostaną pozbawione środków na edukację, opiekę społeczną itd.
Z kolei Tadeusz Papierzyński, z referatu promocji urzędu miasta w Wiśle, w rozmowie z RMF FM zaznaczył, że branże hotelarska i gastronomiczna z pokorą przyjęły obostrzenia wprowadzone w listopadzie, ale liczyły teraz na zmianę.
Wszyscy liczyliśmy, że w tym czasie świąteczno-noworocznym, a przede wszystkim przez 6 tygodni ferii takie miejscowości jak Wisła będą mogły wrócić do normalnego funkcjonowania - mówił.
Marcin Mączyński z Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego zaznacza, że "czas na deklaracje pomocy ze strony rządu już się skończył". "Hotele oczekują realnej, konkretnej i natychmiastowej pomocy państwa" - podkreśla Mączyński.
Izba apeluje o pilne spotkanie z przedstawicielami rządu w sprawie wsparcia branży. Jak wskazuje, zwolnienia w obiektach hotelowych "z dużym prawdopodobieństwem" za kilka tygodni sięgną łącznie ponad połowy osób zatrudnionych przed pandemią. Od początku roku do końca października aż 38 proc. osób zatrudnionych bezpośrednio w hotelarstwie straciło pracę. To są fakty - podkreśla Mączyński.
Hotelarze żądają "uczciwych rekompensat" za poniesione straty. Oczekujemy natychmiastowego wypracowania pakietu pomocowego, który wejdzie w życie od 1 grudnia, obejmując swoim działaniem również czas od 7 listopada, od kiedy to hotele nie mogą w pełni świadczyć usług - wskazuje sekretarz generalny IGHP.
Niektórzy przedstawiciela branży turystycznej twierdzą, że jeśli rząd nie zmieni decyzji albo nie pokryje strat w znaczącym stopniu, na południu Polski wybuchną protesty.
Do strajku generalnego wszystkich mieszkańców Zakopanego i Podhala namawia na łamach "Gazety Krakowskiej" właściciel jednego z hoteli w Zakopanem Piotr Zygarski.
Ja chcę normalnie prowadzić swoją działalność, a o swoich klientów i ich bezpieczeństwo zadbam. Przecież prawo do pracy gwarantuje mi konstytucja. Mógłby mi to prawo ograniczyć tylko stan wyjątkowy, a tego cały czas u nas nie ma! Przecież nie przekwalifikuje się nagle tak jak radzi ten nasz wiceminister finansów (Piotra Patkowski - przyp. RMF FM ). Na co miałbym zmienić hotel? No chyba tylko na... agencję masażu - mówi "GK".
Wczoraj premier Mateusz Morawiecki ogłosił decyzję o skumulowaniu ferii zimowych w terminie od 4 do 17 stycznia. Zdaniem przedsiębiorców z branży turystycznej, taka decyzja nie ma racjonalnego uzasadnienia i oznacza bankructwa w tym sektorze gospodarki.
Zaniepokojeni są też gestorzy stacji narciarskich, którzy już rozpoczęli śnieżenie stoków. Wicepremier, minister rozwoju, pracy i technologii Jarosław Gowin, który był w sobotę gościem "Wydarzeń" w Polsat News powiedział, że wyciągi narciarskie będą zamknięte: "skoro branża turystyczna i hotelarska jest zamknięta, to wydaje się rzeczą samo przez się oczywistą, że będzie to dotyczyć również wyciągów narciarskich". Branża narciarska oczekuje jasnej deklaracji premiera w tej sprawie, ponieważ każdy dzień naśnieżania stoków to wielkie wydatki. W przybliżeniu jeden dzień naśnieżania stoku o długości około 700 m to koszt blisko 20 tys. zł.
Zimowa przerwa w nauce w całym kraju potrwa od 4 stycznia do 17 stycznia 2021 r. i zastąpi dotychczasowe ferie zimowe rozłożone na kilka turnusów. Jak wynika z informacji przekazanych na rządowej stronie gov.pl, dzieci i młodzież pozostaną w domach, ze względu na zakaz organizacji wyjazdów na ferie zimowe.