Bunt części restauratorów w Legionowie pod Warszawą. Mimo obowiązujących obostrzeń, po weekendzie zamierzają otworzyć swoje lokale i podawać posiłki na miejscu. Dzisiaj w tej sprawie spotkają się z prawnikami. Legionowo odwiedził nasz reporter Michał Dobrołowicz.
Restauratorzy zapewniają, że będą działać tak, jak kilka miesięcy temu, w czasie wakacji i wczesną jesienią. Będą odstępy między stolikami, płyny do dezynfekcji i mierzenie temperatury wszystkim gościom. Klient po wejściu do restauracji, aż do momentu, gdy usiądzie przy stoliku, będzie musiał mieć nałożoną maseczkę. Wracamy tak jak było, ale z zachowaniem reżimu sanitarnego - tłumaczy właściciel jednej z restauracji i pomysłodawca akcji Maciej Adamski.
Czego mam się bać? Nie mam nic do stracenia. Jeżeli nie otworzę restauracji ponownie, za miesiąc zamknę to zupełnie i nie będzie do czego wracać. Nie wezmę mandatu, mam prawników, jest wiele osób, które oferują pomoc. Będą tu cały czas z nami. Mamy spotkanie z adwokatami i innymi restauratorami, część pewnie wyłamie się, ja nie poddam się. Nie chcemy stracić płynności finansowej - podkreśla.
To może być krok w kierunku normalności - tak mieszkańcy Legionowa komentują w rozmowie z naszym reporterem planowany bunt restauratorów z tego miasta.
Już mamy dość pustej sali i tego, że możemy tylko dowozić jedzenie albo serwować posiłki na wynos. Na tym niemal nic nie zarabiamy. To mniej niż 10 procent dawnych obrotów - przekonuje jedna z restauratorek. Tęsknimy za klientami. Widzimy kolejki w supermarketach i dyskontach. Jestem pewna, że u nas prawdopodobieństwo zakażenia nie jest większe - dodaje.
Jeżeli restauracja będzie otwarta, pewnie wybiorę się na obiad i usiądę na miejscu. Trzeba pomagać tym ludziom, oni też mają swoje kredyty, rodziny na utrzymaniu. Nie chcę organizować hucznej imprezy, tylko bezpiecznie być na miejscu i dać innym żyć - komentuje jedna z mieszkanek Legionowa.
Organizatorzy akcji przyznają, że nie wiedzą na razie, czy potrwa ona jeden dzień, czy restauracje będą otwarte dłużej. Wszystko zależy od tego, jak potoczy się sytuacja, co powiedzą adwokaci. Chcemy dać sygnał, bo do odważnych świat należy, a sytuacja jest krytyczna - przekonują.