Niemcy są kolejnym krajem, który informuje o gwałtownym wzroście zakażeń koronawirusem w ostatnich dniach. Rośnie liczba hospitalizacji. Alarmujące dane napłynęły też z Włoch i Wielkiej Brytanii.
W Polsce minionej doby badania potwierdziły 158 zakażeń koronawirusem, w tym 16 ponownych. Nie zmarł nikt z COVID-19 - poinformowano w niedzielę na stronach rządowych. Wykonano 2549 testów w kierunku SARS-CoV-2.
Ogólnokrajowa tygodniowa zachorowalność w Niemczech wzrosła o 38 proc. w porównaniu z poprzednim tygodniem - wynika z ostatniego raportu RKI, opublikowanego w czwartek wieczorem. Wzrost infekcji dotknął wszystkie grupy wiekowe, zwłaszcza osoby starsze, dzieci i młodzież. Znacznie zwiększyła się też liczba ognisk zakażeń w domach starców i domach opieki oraz szpitalach.
W Niemczech dominuje subwariant Omikron BA.5 - obecnie jest on przyczyną 66 proc. wszystkich zakażeń i ten wskaźnik wzrasta.
Jak zaznaczają eksperci, dostępne dotychczas dane epidemiologiczne nie wskazują, aby infekcje subwariantem Omikron BA.4 lub BA.5 powodowały cięższy przebieg choroby lub proporcjonalnie więcej zgonów, niż wcześniejsze warianty. Jednak gwałtowny wzrost liczby zachorowań przekłada się na rosnącą liczbę hospitalizacji.
Jak dodaje RKI, dobrze chronione przed poważnymi przebiegami zakażenia są osoby, które otrzymały szczepienie przypominające. Eksperci wzywają do przestrzegania zaleceń, dotyczących unikania infekcji (zachowanie dystansu i zasad higieny, noszenie maseczek). Zwracają też uwagę, aby unikać kontaktu z osobami mającymi objawy zakażenia, takie jak katar, ból gardła, kaszel.
Z powodu dużej liczby zakażeń w ostatnich dniach poważne problemy z organizacją pracy ma Szpital Uniwersytecki w Szlezwiku-Holsztynie (UKSH). Z powodu infekcji koronawirusem do pracy w tym tygodniu nie mogło przystąpić ponad 200 pielęgniarek i 70 lekarzy.
"Mamy bardzo trudną sytuację. W samym UKSH aż 479 z 16 tys. pracowników naszych klinik w Lubece i Kilonii jest obecnie objętych kwarantanną. Operacje, które nie są pilne, są przekładane" - potwierdza zapytany przez "Bild am Sonntag" rzecznik kliniki Oliver Grieve.
Jak zauważa portal dziennika "Bild", w trakcie letniej fali zakażeń koronawirusem rząd federalny zmienił przepisy, dotyczące testów. Od czwartku szybkie bezpłatne testy są dostępne wyłącznie dla osób z określonych grup (w tym dzieci poniżej 5. roku życia i osób które nie mogą być zaszczepione z powodów medycznych), dla pozostałych wprowadzono testy płatne, które mogą kosztować od 3 do 20 euro.
Według przeprowadzonego w piątek sondażu INSA dla "Bild am Sonntag", większość Niemców (62 proc.) uznała, że nawet testy za 3 euro są zbyt drogie. Jedynie 34 proc. jest skłonna zapłacić tę kwotę za szybki test na obecność koronawirusa.