"Otwórzcie szkoły" - pod takim hasłem odbyły się w 60 miastach Włoch protesty uczniów przeciwko zdalnemu nauczaniu. Do ich akcji oraz strajku przyłączyli się niektórzy nauczyciele. Po południu premier Mario Draghi zapowiedział otwarcie szkół podstawowych oraz gimnazjów, ale tylko pierwszych klas - także w czerwonych strefach kraju.
Tysiące uczniów nie włączyło rano w domu swoich komputerów, by uczestniczyć w zdalnych lekcjach, lecz mimo restrykcji i częściowego lockdownu wyszło na ulice, domagając się ponownego otwarcia szkół. W warunkach - jak podkreślano - pełnego bezpieczeństwa sanitarnego.
Manifestacje i pikiety odbyły się między innymi przed gmachem Izby Deputowanych w Rzymie. W ciągu roku nie zmieniło się nic - mówili obecni tam gimnazjaliści i licealiści. Przynieśli między innymi transparenty wyrażające w oryginalny sposób krytykę zdalnego nauczania, nazywanego we Włoszech skrótowo Dad.
Dad, Dad, Dad - No, No, No - taki napis widniał na transparentach.
Protesty odbyły się także w Neapolu, we Florencji, Mediolanie i dziesiątkach innych miast.
Obecnie z powodu lockdownu w połowie regionów Włoch i wielu lokalnych czerwonych stref zdalne nauczanie kontynuuje ponad 7 milionów z 8,5 miliona uczniów szkół wszystkich szczebli.
Po południu premier Włoch zapowiedział powrót do szkół uczniów szkół podstawowych oraz gimnazjalistów z pierwszych klas.
Dowody naukowe wskazują, że szkoły są miejscem bardzo ograniczonej liczby zakażeń tylko w obecności innych restrykcji - podkreślił.
Placówki mają zostać częściowo otwarte także w czerwonych strefach kraju.