Londynie, weź się w garść - pisze "Daily Mail". Dziennik zauważa, że w pierwszy dzień po wprowadzeniu przez premiera Borisa Johnsona drakońskich ograniczeń związanych z walką z koronawirusem w metrze, pociągach i autobusach tłok był równie wielki, jak w poprzednich dniach.
Zgodnie z rozporządzeniem ogłoszonym przez premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona, zabronione są spotkania więcej niż dwóch osób, o ile nie mieszkają razem. Nakazano zamknąć wszystkie sklepy, które nie sprzedają kluczowych artykułów, takich jak żywność, środki higieny, lekarstwa.
Brytyjczycy mogą wychodzić z domu tylko po zakupy, do lekarza, do pracy, która jest niezbędna. Ale w Londynie o poranku niewiele się zmieniło. Ludzie podróżowali środkami transportu publicznego upakowani jak sardynki w puszce - donosi "Daily Mail". A do tego tłoku przyczyniło się zmniejszenie częstotliwości kursowania metra i autobusów.