"Jest niesamowita cisza, niesamowita zaduma. Przepisy, dekrety, reguły - jak w czasie wojny czy jakiegoś kataklizmu" - tak sytuację w Mediolanie w związku z koronawirusem opisuje pracujący tam od 20 lat polski ksiądz Zbigniew Wądołowski. "Nawet pogrzebów nie można odprawiać. To daje do myślenia" - dodaje.
Ksiądz Wądołowski przyznaje, że w Mediolanie nie widać oznak paniki. Ulice są puste, ludzie naprawdę są w domach. W tym momencie praktycznie tylko po zakupy i do apteki możemy wychodzić - relacjonuje. Jak dodaje, w sobotę wiele osób chciało uciec z Mediolanu. Przecieki wyszły, że będzie dekret - tłumaczy duchowny.
Wszystkie kościoły są otwarte. Można wejść na modlitwę indywidualną. Dużo osób przychodzi. W każdy piątek indywidualnie odprawiamy drogę krzyżową - opowiada ksiądz Wądołowski w rozmowie z reporterem RMF FM. Jest zaduma, modlitwa. Są myśli, co będzie dalej, jak to będzie dalej wyglądało - przyznaje.
Tragiczna jest niesamowita umieralność. Nie da się od tego uciec - mówi duchowny w rozmowie z RMF FM. W tym momencie jest takie niebezpieczeństwo, że lekarze muszą wybierać, kogo leczyć, a kogo nie - zauważa.
Dotychczasowy bilans koronawirusa we Włoszech to 366 zmarłych. Odnotowano też ponad 7 tysięcy potwierdzonych przypadków zarażeń.