Czeski rząd zaproponował konkretną pomoc dla tamtejszych firm dotkniętych epidemią koronawirusa. Państwo dopłaci od 50 do 80 procent wysokości wynagrodzeń ich pracowników. Czesi chcą w ten sposób zapobiec zwolnieniom. Rząd przedłużył jednocześnie do 1 kwietnia wszystkie ograniczenia dotyczące zamkniętych szkół, części sklepów i obowiązku zasłaniania ust i nosa za pomocą maseczek, chust lub szalików.
Już wcześniej rząd Andreja Babisza uchwalił rekompensatę dla osób poddanych kwarantannie i dodatek do wynagrodzenia w strefach zamkniętych z powodu epidemii. Teraz idzie jeszcze dalej.
Państwo dopłaci aż 80 procent do zarobków tych pracowników, których firmy nie mogą normalnie funkcjonować, bo przynajmniej 30 procent załogi znalazło się na kwarantannie lub pod opieką medyczną.
80 procent pensji od państwa należy się także pracownikom, których zakład pracy musiał ograniczyć produkcję z powodu na przykład braku surowców.
Połowę pensji czeski rząd wypłaci pracownikowi w przypadku przerwy w produkcji spowodowanej spadkiem popytu. Nowe przypisy mają zapobiec wzrostowi bezrobocia u naszych południowych sąsiadów.
Rząd w Pradze zdecydował o przedłużeniu do 1 kwietnia ograniczeń związanych z opuszczaniem miejsc zamieszkania, zamknięciu barów, restauracji, szkół i w funkcjonowaniu niektórych sklepów oraz służb. Pierwotnie miały one zakończyć się dziś.
Rząd dodatkowo uznał, że osoby pracujące za granicą, przede wszystkim w Niemczech i w Austrii, muszą tam pozostać przez trzy tygodnie, a jeżeli wrócą do Czech, muszą przejść dwutygodniową kwarantannę. Ta regulacja wejdzie w życie we czwartek rano.
Parlament musi także uchwalić zmiany, przyjęte przez gabinet na wniosek ministerstwa szkolnictwa o ewentualnej rezygnacji z egzaminów maturalnych. Uznano, że jeżeli szkoły nie zostaną otwarte przed 1 czerwca, tegoroczni abiturienci dostaną dyplomy maturalne na podstawie średnich ocen z trzech lat nauki w liceach.