Raport ws. użycia broni chemicznej w Syrii nie jest oparty na solidnych dowodach i nie daje przesłanek dla wprowadzenia sankcji wobec Damaszku - powiedział po pierwszym dniu zamkniętego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa w tej sprawie ambasador Rosji przy ONZ. Witalij Czurkin zasugerował, że dowody "mogły zostać sfabrykowane".

Raport ws. użycia broni chemicznej w Syrii nie jest oparty na solidnych dowodach i nie daje przesłanek dla wprowadzenia sankcji wobec Damaszku - powiedział po pierwszym dniu zamkniętego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa w tej sprawie ambasador Rosji przy ONZ. Witalij Czurkin zasugerował, że dowody "mogły zostać sfabrykowane".
Jeden z Syryjczyków, który miał ucierpieć podczas ataku przy użyciu broni chemicznej /MOTIE JALAL / SYRIA CIVIL DEFENSE IDLIB / HANDOUT /PAP/EPA

W wypowiedzi dla prasy po zakończeniu pierwszego dnia dyskusji na temat wspólnego raportu ONZ i Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) w sprawie użycia broni chemicznej w Syrii w Radzie Bezpieczeństwa, rosyjski ambasador Witalij Czurkin zasugerował, iż dowody na użycie broni chemicznej, jakie przytoczono w raporcie "mogły być równie dobrze sfabrykowane przez opozycję walczącą z prezydentem Baszarem el-Asadem albo przez terrorystów islamskich". Niewykluczone, że przy pomocy z zewnątrz - dodał.

Już na obecnym etapie rodzi się cały szereg pytań i wątpliwości odnoszących się do kilku wydarzeń, które przedstawiono w raporcie. Oczywiście, będziemy ten dokument dalej uważnie analizować - powiedział Czurkin. Wskazał przy tym, że w co najmniej dwóch przypadkach winy syryjskiej strony rządowej nie sposób udowodnić, bo nie ma na to "żadnych materialnych dowodów".

Podobną opinię wyraził też stały przedstawiciel Syrii przy ONZ Baszar Dżaafari, który ocenił, że w raporcie wykorzystano zeznania, jakie dali naoczni świadkowie "wytypowani do tej roli przez ugrupowania rebelianckie". Zarzucił autorom raportu, że nie przytoczyli żadnych orzeczeń lekarskich, które potwierdziłyby użycie chloru jako broni chemicznej.

ONZ: Użyto iperytu i chloru

Wspólne śledztwo ONZ i Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej trwało ponad rok i wykazało, że armia syryjska dokonała w kwietniu 2014 i w marcu 2015 roku ataków z użyciem iperytu siarkowego (gazu musztardowego) oraz chloru. Także dżihadyści z Państwa Islamskiego przeprowadzili taki atak w kwietniu ubiegłego roku - wskazuje się w raporcie.

Pracujący w terenie eksperci, mający mandat ONZ, wykryli łącznie w latach 2014-2015 dziewięć przypadków użycia broni chemicznej. Nie ma jednak całkowitej pewności, kto dokonał sześciu z nich, przypisywanych przez inne źródła reżimowi prezydenta Syrii Baszara el-Asada.

W ubiegłym tygodniu użycie broni chemicznej w Syrii potępiły USA i zapowiedziały, że będą dążyły do pociągnięcia winnych do odpowiedzialności "przy pomocy odpowiednich mechanizmów dyplomatycznych". Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA Ned Price ocenił, że "nie jest już możliwe zaprzeczanie, iż reżym syryjski wielokrotnie stosował gaz bojowy przeciwko własnemu narodowi".

W sprawie tej wypowiedziało się również francuskie MSZ. Szef resortu Jean-Marc Ayrault oświadczył, że Rada Bezpieczeństwa ONZ musi zdecydowanie zareagować na użycie przez syryjskie siły rządowe broni chemicznej, które nazwał odrażającym.

Reuters, powołując się na francuskie źródła dyplomatyczne, pisał, że Paryż chce wykorzystać raport do przeforsowania w Radzie Bezpieczeństwa rezolucji, która zmusiłaby Rosję do przyznania, że wspierany przez nią reżim Asada używał zakazanej broni. To z kolei miałoby skłonić Moskwę do poparcia wiarygodnego zawieszenia broni w Syrii.

(abs)