Izraelskie Siły Zbrojne (IDF) zamieściły nagrania pokazujące wejścia do tunelów, które znaleziono rzekomo na terenie szpitala Al-Shifa w Gazie. Przedstawiciele Hamasu oskarżają Izrael o kłamstwo i preparowanie dowodów. Chociaż rząd Benjamina Netanjahu robi wszystko, by uprawomocnić ataki żołnierzy na placówkę medyczną. Świat pozostaje jednak sceptyczny, a nawet w samej armii Izraela pojawiają się głosy, że medialny przekaz IDF w sprawie Al-Shifa był niepotrzebnie koloryzowany.

O sieci podziemnych tuneli pod Strefą Gazy mówi się od lat. Labirynt wykorzystywany jest przez bojowników Hamasu do szybkiego przemieszczania się i transportu broni bez możliwości wykrycia przez izraelskie kamery i drony.

Takie podziemia miały również znajdować się pod szpitalem Al-Shifa - największą placówką medyczną w Gazie, którą przez kilka dni IDF najpierw ostrzeliwał z powietrza, a potem wszedł tam zbrojnie, razem z wozami piechoty i czołgami. Atak na szpital spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem opinii międzynarodowej. Niezależnie od tego, czy w środku znajdowali się bojownicy Hamasu, czy nie, narażenie rannych i chorych na śmierć jest nie do zaakceptowania.

Izrael próbuje jednak przekonywać, że interwencja była w pełni uzasadniona. Tuż po tym, jak żołnierze IDF wtargnęli do szpitala, w mediach społecznościowych izraelskiej armii zaroiło się od zdjęć pokazujących rzekomo zmagazynowaną w tam przez Hamas broń.

19 listopada IDF opublikowało nagrania przedstawiające wejścia do podziemnych tuneli. Szyby miano sfotografować na terenie szpitala Al-Shifa. Armia Izraela wpuściła tam kilku zachodnich dziennikarzy, by uwiarygodnić swój przekaz. Tunele odwiedzili między innymi reporterzy z redakcji "The Washington Post" i CNN. 

Konwencje zapewniają szpitalom szczególną ochronę w czasie konfliktów zbrojnych, którą jednak można utracić. Izrael od początku wojny próbuje przekonywać, że placówki medyczne w Gazie służą Hamasowi jako przykrywka do prowadzenia terrorystycznej działalności. Pod koniec października rzecznik IDF Daniel Hagari przekazał, że pod szpitalem Al-Shifa znajduje się podziemny kompleks, używany przez Hamas jako jedna z centrali zarządzania operacjami wojskowymi. I tu pojawia się problem.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Dotychczasowe dowody na to, że pod największym szpitalem Gazy znajdowała się główna siedziba Hamasu, są po prostu niewystarczające. Izraelscy urzędnicy twierdzą, że na terenie placówki znajdują się jeszcze nieodkryte struktury, a bojownicy mieli na dodatek dużo czasu na zatarcie śladów, gdy wycofywali się pod wpływem presji IDF. Fakty są jednak takie, że konwencja genewska nie wspomina o tym, że można atakować szpital, gdy stwierdzi się tam obecność broni i amunicji. Izrael musi pokazać światu coś więcej. Rzecz w tym, że bardzo trudno będzie to uczynić.

Brytyjski "The Economist" powołując się na anonimowych przedstawicieli izraelskiej armii, twierdzi, że komunikaty Hagariego wzbudziły dużą konsternację wśród żołnierzy. Twierdzą oni, że słowa o "siedzibie Hamasu pod Al-Shifa" spowodowały stworzenie kompletnie nierealistycznego obrazu i niepotrzebnie wyolbrzymiły rolę bazy w Al-Shifa. "Nawet urzędnicy izraelskiego wywiadu nie wierzą, że obecnie główna siedziba grupy - o ile taka istnieje - znajduje się pod szpitalem. Mówią, że prawdopodobnie przenieśli się do Khan Younis, miasta w południowej Gazie, które leży poza obecną strefą działań Izraela" - pisze "The Economist" i tłumaczy, że struktura dowodzenia Hamasu jest płynna, a wojskowe skrzydło organizacji, Brygady Kassama, nie ma ani jednej oficjalnej siedziby, ani tym bardziej stałych baz.

IDF wykorzystuje sztuczną inteligencję do stworzenia "banku celów", czyli potencjalnych baz i istotnych punktów na mapie Hamasu. Ta powstaje na bazie zdjęć satelitarnych i obserwacji lotniczych. Mimo zaprzęgnięcia do pracy najnowocześniejszych technologii - wyniki są nieprzejrzyste.

Władze Izraela będą musiały prędzej czy później zmierzyć się z krytyką, a być może nawet z wyrokami prawa międzynarodowego. Czerwony Krzyż podaje, że armia jest zobowiązana do przerwania ataku, jeśli "obiekt nie spełnia kryteriów prowadzących do utraty statusu chronionego" - to oznacza, że IDF powinno było zatrzymać uderzenie w momencie, w którym bojownicy Hamasu uciekli ze szpitala. Izraelczycy przekonują jednak, że Al-Shifa nie przestał być obiektem wojskowym i dlatego do końca pozostanie celem dla armii. Pytanie, czy w takie tłumaczenia uwierzą trybunały.