Brytyjskie media opublikowały nazwiska trzech Brytyjczyków, którzy zginęli w Gazie w izraelskim ataku na konwój humanitarny organizacji World Central Kitchen. W wyniku ataku zginęło w sumie 7 osób, w tym wolontariusz z Polski.
Brytyjczycy, którzy zginęli w ostrzale konwoju z pomocą humanitarną dla Palestyńczyków w Strefie Gazy, to byli żołnierze ze sporym doświadczeniem, członkowie elitarnej jedności Special Boat Service, byli komandosi zaprawieni w walce, opanowani i skoncentrowani na swojej pracy - 57-letni John Chapman, 33-letni James Henderson i 47-letni James Kirby.
Ich zadaniem była ochrona członków organizacji humanitarnej World Central Kitchen (WCK). Można tylko przypuszczać, że podczas ataku izraelskiego drona Brytyjczycy starali się wciąż wykonywać swoje obowiązki. Niestety skończyło się to dla nich i ludzi, których usiłowali chronić, tragicznie. Podobnie jak w Polsce, także w Wielkiej Brytanii incydent wywołał burzliwe reakcje. Premier Rishi Sunak jest wściekły i nie kryje swojego oburzenia. Wtóruje mu szef brytyjskiej dyplomacji, który w Londynie wezwał ambasadora Izraela na dywanik. Padają pytania: czy współpraca militarna z Izraelem powinna być kontynuowana?
Zaskakujące oczywiście jest to, że do tej tragedii w ogóle doszło. Konwój zaatakowany został z drona trzykrotnie. Składał się z trzech samochodów, z czego dwa były opancerzone. Ludzie z pierwszego samochodu - po jego uderzeniu - przesiedli się do drugiego. W brytyjskich mediach pojawiła się istotna informacją - mianowicie po pierwszym uderzeniu armia izraelska miała zostać poinformowana, że doszło do pomyłki.
Te informacje przekazali jej z pewnością eskortujący konwój Brytyjczycy. Do ochroniarzy należy między innymi komunikacja na szczeblu militarnym ze stroną izraelską. Po pierwszym uderzeniu drugi samochód przejechał kilometr i także został zaatakowany. Do jego wraku podjechał trzeci, by zabrać rannych. Po przejechaniu przez niego półtora kilometra doszło do ostatecznej, trzeciej eksplozji, w której wszyscy pasażerowie i kierowca mieli zginąć na miejscu.
Warto skupić się na kwestiach, które mają ułatwiać pracę organizacji charytatywnych, które działają w granicznie trudnych warunkach. To przede wszystkim komunikacja ze stroną izraelską, która ma zapewnić cywilom bezpieczeństwo - coś najwyraźniej w tym zakresie nie zadziałało. Pojawiły się także doniesienia o chaotycznie podejmowanych decyzjach w armii izraelskiej, która prowadzi wojnę z Hamasem. Piszą o tym nawet izraelscy dziennikarze.
Trudno zrozumieć, dlaczego po informacji, że doszło do omyłkowego ataku na jeden samochód, zaatakowano kolejne dwa. Na dachach dwóch maszyn widniały wyraźne logotypy organizacji World Central Kitchen.
Nie sposób też nie odnotować awantury, jaka wybuchła na poziomie dyplomatycznym między rządami kilku krajów, które ostro zareagowały na tę tragedię. To nie poprawia zaognionej sytuacji na Bliskim Wschodzie.