Przywódca libańskiego Hezbollahu zagroził w środę odwetem na Cyprze, jeśli kraj udostępni Izraelowi swoje lotniska w czasie ewentualnej wojny z Libanem. To bezpośrednia groźba wobec członka Unii Europejskiej, który od 2014 roku prowadzi z Izraelem ćwiczenia wojskowe.

Cypr także będzie częścią tej wojny - zapowiedział w środowym przemówieniu telewizyjnym Hassan Nasrallah, argumentując, że państwo należące do UE stanie się stroną w konflikcie, jeżeli udostępni izraelskim siłom swoje lotniska i bazy. Groźba stanowiła tylko część płomiennego przemówienia, w którym przywódca Hezbollahu wyliczał możliwości swojej grupy w kontekście potencjalnego konfliktu z Izraelem.

Nasrallah zapowiedział ataki z ziemi, morza i powietrza i "całkowitą zmianę sytuacji na Morzu Śródziemnym". Podkreślił, że jego organizacja będzie walczyć "bez zasad" i "bez ograniczeń" oraz że w Izraelu nigdzie nie będzie można schronić się przed atakami Hezbollahu.

W odpowiedzi na groźbę Nasrallaha prezydent Cypru Nikos Christodoulides powiedział, że wyspa "nie jest w żaden sposób zaangażowana w konflikty wojenne" oraz, że "Cypr nie jest częścią problemu, ale częścią rozwiązania". Prezydent przypomniał, że to właśnie z wyspy wypływa część transportowców dostarczających pożywienie do cierpiącej Strefy Gazy.

Coraz bliżej wojny izraelsko-libańskiej

Wróg dobrze wie, że przygotowaliśmy się na najgorsze...i że żadne miejsce nie będzie oszczędzone przez nasze rakiety. Wróg naprawdę boi się, że ruch oporu wkroczy do Galilei w północnym Izraelu - grzmiał szef libańskiej organizacji wspieranej przez Iran.

We wtorek Izrael zagroził Libanowi, że perspektywa wojny totalnej zbliża się wielkim krokami. Napięcia między oboma krajami rosną od 7 października i ataku Hamasu. W ostatnich tygodniach wzrosła także liczba starć na granicy, co budzi poważne obawy obserwatorów przed wybuchem kolejnego konfliktu.

Hezbollah dysponuje znacznie potężniejszą armią niż Hamas z Gazy i stanowi realną siłę, z którą nawet Benjamin Netanjahu będzie musiał się liczyć. Wojna w Libanie będzie też stanowić kolejny punkt zapalny na Bliskim Wschodzie i może skłonić wspierający Hezbollah Teheran do podjęcia radykalnych kroków w regionie.

Izrael przygotowuje się na fiasko rozmów dyplomatycznych. Armia izraelska zwiększyła gotowość i - jak informuje CNN - zatwierdziła plany ofensywy na Liban. To nie znaczy, że wojna na pewno wybuchnie. Na miejscu pracują również wysłannicy USA, którzy starają się zapobiec rozszerzeniu konfliktu. Zatwierdzenie planów oznacza jednak, że Izrael będzie gotowy na najczarniejszy scenariusz.