Skoczek narciarski Kamil Stoch przyznał, że po swoim występie w kwalifikacjach przez chwilę obawiał się, czy zdoła zakwalifikować się do niedzielnego konkursu na igrzyskach olimpijskich w Chinach. "Przeszła mi przez głowę taka myśl" - powiedział.
Stoch, trzykrotny złoty medalista olimpijski, uzyskał dziś w kwalifikacjach 83,5 m. Dla porównania, najdłuższy skok oddał Norweg Robert Johansson - 103 m, jednak przy zupełnie innym wietrze. Dzień wcześniej na treningu Polak skoczył 101 m i zajął pierwszą pozycję.
Jakby mi ktoś położył pustaki na narty... Nie było szans. Skok nie był idealny i trzeba zachować trzeźwość umysłu, nie wszystko można zwalać na warunki. Ale bez przesady - nie zapomniałem, jak się skacze, przez kilkanaście godzin. Konkurs będzie rozgrywany późno i mam nadzieję, że warunki będą bardziej stabilne i będziemy rywalizować sportowo, a nie na loterii - powiedział Stoch dziennikarzom w strefie mieszanej.
Zapewnił, że mimo niepowodzenia nie stracił pewności siebie.
Oczywiście, to denerwuje, bo nie cieszą mnie skoki na 80 metrów, ale nie robię sobie wyrzutów. Wiem, że potrafię skakać naprawdę dobrze - podkreślił.
Zapytany, czy był zaskoczony po wylądowaniu, odparł: Bardziej w locie. Po prostu się bałem, czy się zakwalifikuję, czy nie. Przeszła mi taka myśl przez głowę.
Przed niedzielnym konkursem Stoch, który do niedawna leczył kontuzję torebki stawowej, nie zamierza odbiegać od rutyny.
Teraz mam trochę inaczej, bo mam cały czas jeszcze zabiegi na nogę, ale poza tym cały czas to samo. Nic nie zmieniam, bo nie chcę zmieniać. Mam wypracowany swój system relaksu i przygotowania do zawodów, który się sprawdza. Teraz czytam... coś tam z pamięcią... "Zabójcza pamięć?". Taka pamięć, jak i moja - dobra, ale krótka - żartował.
Pierwsza seria niedzielnego konkursu na normalnej skoczni w Zhangjiakou planowana jest na godzinę 12 polskiego czasu (19 lokalnego).