Po zajęciu w Zhangjiakou szóstego miejsca w olimpijskim konkursie na normalnej skoczni Kamil Stoch przyznał, że po pierwszej serii, w której był trzeci, poczuł przypływ pozytywnej energii. "Ale jeden skok to za mało" - dodał.
Stoch walczył o swój piąty medal igrzysk. W dorobku ma trzy złote i jeden brązowy. Po pierwszej serii w niedzielę zajmował trzecią pozycję, ale drugi skok nie do końca mu się udał.
Pierwszy skok był naprawdę super, dał mi zastrzyk pozytywnej energii. Ale jeden skok to jest trochę mało. Zabrakło mi stabilności, poczucia pewności i zimnej głowy. Cały czas pojawia się problem z pozycją najazdową. Na pierwszą serię potrafiłem się dobrze poustawiać. W drugiej nie popełniłem dużego błędu - mały błąd, ale kosztował bardzo wiele przy tak wysokim poziomie - analizował.
Do niedawna Stoch zmagał się z kontuzją torebki stawowej i nie było pewne, czy zdąży zaleczyć uraz przed rozpoczęciem olimpijskich zmagań.
Jeden super skok i jeden dobry, szóste miejsce - tego mi bardzo brakowało w przeciągu całego sezonu. Cieszę się igrzyskami i tym, że tu jestem. Gdybym komuś powiedział cztery tygodnie temu, że pojadę na igrzyska i będę walczył o medal, toby się popukał w głowę i uznał, że sobie żartuję. Sam wtedy nie wiedziałem, czy tutaj przyjadę, robię to, co robię na wysokim poziomie. Oddałem najlepsze skoki, na jakie mnie było dzisiaj stać - zapewnił.
Zauważył też, że w przeciwieństwie do soboty, w niedzielę warunki były bardzo dobre. Cieszył się z brązowego medalu kolegi z drużyny - Dawida Kubackiego.
Dzisiaj nie można mówić o loterii, wygrali rzeczywiście najlepsi. Dobre przygotowanie mentalne ma ogromne znaczenie, ale Dawid przecież nie urwał się z choinki. To w końcu mistrz świata. Przed nami kolejne wyzwania, kolejne możliwości, patrzymy w przyszłość z dużym optymizmem. Cierpliwość popłaca, czasem w takim momencie, w którym się tego najmniej oczekuje - powiedział Stoch.