Trener polskich skoczków narciarskich Michal Dolezal przyznał, że uronił łzę po tym, jak jego podopieczny Dawid Kubacki wywalczył w Zhangjiakou brązowy medal olimpijski na normalnej skoczni. "To ogromne emocje. Zwłaszcza po takim sezonie" - powiedział Czech.
Biało-czerwoni tej zimy wywalczyli miejsce na podium tylko raz - Kamil Stoch był trzeci w grudniowym konkursie w Klingenthal. Jednak od pierwszych treningów w Chinach prezentowali się na tyle lepiej, że odżyły nadzieje, iż włączą się do walki o czołowe lokaty.
Ten medal jest nie tylko dla Dawida, ale i dla innych zawodników. To bardzo pozytywne, bo przed nami jeszcze duża skocznia i konkurs drużynowy. Kluczowa była cierpliwość i robienie tego, co trzeba cały czas, w takich sytuacjach, kiedy nie idzie. Wielu mówiło, że trzeba coś zmienić, ale teraz się okazało, że wiedzieliśmy, co robimy - podkreślił Dolezal.
Nie ukrywał, że końcówka drugiej serii była dla niego bardzo stresująca.
Nerwy były bardzo duże. Na takiej imprezie jako pierwszy trener debiutuję. Wiadomo, że chodzi tylko o pierwsze trzy miejsca. Emocje są duże większe niż w zawodach Pucharu Świata albo innych - przyznał.
Czeski szkoleniowiec na razie nie myśli o swojej przyszłości i pozycji w polskiej reprezentacji.
Musimy się skoncentrować na tym, co jest tutaj, robić jeszcze więcej, bo wiemy, że nas na to stać. Sezon się jeszcze nie kończy, a co będzie potem - to już nie jest moja decyzja - zakończył.
W konkursie na obiekcie normalnym Dawid Kubacki musiał uznać wyższość jedynie Japończyka Ryoyu Kobayashiego i Austriaka Manuela Fettnera.
Kobayashi wyprzedził Fettnera o 4,2 pkt, a Kubacki był gorszy od Japończyka o 9,1 pkt. Zaledwie 0,5 pkt mniej od Polaka zgromadził natomiast Słoweniec Peter Prevc.
Na szóstym miejscu uplasował się trzeci po pierwszej serii Kamil Stoch. Piotr Żyła zajął 21. lokatę, a Stefan Hula - 26.