Iga Świątek przegrała w półfinałowym starciu igrzysk olimpijskich w Paryżu z Chinką Qinwen Zheng 2:6, 5:7. Nasza tenisistka nie kryła ogromnego rozczarowania, przyznając, że „po prostu zwaliła”. Jej zdaniem winne były problemy techniczne i turniejowa intensywność gry.

Iga Świątek nie miała ochoty na pomeczowe rozmowy z dziennikarzami. Kilka słów powiedziała jedynie redakcji Eurosport.

Po prostu miałam dziurę na bekhendzie. Rzadko to się zdarza, bo to jest zazwyczaj moje najbardziej solidne uderzenie. Dzisiaj technicznie nie byłam dobrze ustawiona, pewnie też ze względu na napięcie, ale też to, że grałam mecze dzień po dniu i nie mieliśmy kiedy tego doszlifować. Wiadomo, to nie jest żadne usprawiedliwienie, bo taka jest specyfika tego turnieju. Starałam się to korygować w trakcie spotkania, ale nie wychodziło. Rywalka wykorzystała to, żeby wygrać - przyznała nasza reprezentantka.

Iga była pytana także o dobry moment jej spotkania, gdy prowadziła 4:0 i wydawało się, że może wygrać. Liderka światowego rankingu przyznała, że "po prostu zwaliła". Po tych słowach rozpłakała się.

23-latka jest pierwszą polską tenisistką, która doszła tak daleko w singlowej rywalizacji olimpijskiej. Mimo to, od początku czwartkowego spotkania była widocznie gorsza od swojej rywalki. Przede wszystkim popełniała zdecydowanie więcej błędów - w całym spotkaniu zanotowała ich 36, podczas gdy jej rywalka 13.

Sytuacja, w której Świątek prowadziła 4:0 miała miejsce w drugim secie, po zwyczajowym zejściu do szatni. Zheng wróciła jednak do gry i dopięła swego.

Zheng: Wreszcie byłam bardziej cierpliwa od niej

Chinka jest tym samym pierwszą przedstawicielką chińskiego tenisa, która zagra w finale singla igrzysk olimpijskich. W pomeczowej rozmowie biła od niej pewność siebie.

Wreszcie przełamałam barierę, którą miałam w głowie. Pokazałam, że mogę pokonać numer jeden na świecie na jednej z najlepszych dla niej nawierzchni. Zawsze wiedziałam, że jestem w stanie to zrobić, ale co innego wiedzieć, a co innego pokazać to na korcie. Jestem bardzo z siebie dumna - podkreśliła szczęśliwa Chinka.

Wreszcie psychicznie weszłam na kolejny poziom. Jestem bardziej cierpliwa. Iga miała więcej siły, wykorzystała swoją szansę, kiedy mogła. Grając z nią, nie można tylko czekać. Trzeba oczywiście być cierpliwym, ale trzeba pokazać jej, że wygrasz ten mecz. Nie można czekać na jej błędy - dodała.

Dotychczasowy bilans z Polką był dla Zheng niekorzystny - 0:6. W czwartek przyznała jednak, że odkryła, jak pokonać liderkę światowego rankingu.

Wcześniej wygrała ze mną sześć razy. Tym razem kluczem było to, że wreszcie byłam bardziej cierpliwa od niej. To ja grałam bardziej mądrze. W poprzednich pojedynkach to ja miałam więcej winnerów, ale jednocześnie popełniałam więcej niewymuszonych błędów. Wyglądało to tak, że zawsze to ja dominowałam na korcie, ale jakimś sposobem to ja zawsze przegrywałam. Teraz użyłam innej strategii, a moja siła mentalna mi pomogła - zauważyła Chinka.

To nie koniec walki. Czekam na więcej, już przeszłam do historii, ale nie chcę się teraz zatrzymywać - zapowiedziała.

Świątek w piątek o brązowy medal zagra z przegraną w wieczornym pojedynku Słowaczki Anny Karoliny Schmiedlovej z Chorwatką Donną Vekic. Zwyciężczyni tego starcia będzie sobotnią rywalką Zheng w finale.