"Po powrocie do Polski, po konferencji prasowej, która odbyła się na lotnisku gdy w końcu usiadłam w hotelu mogłam to wszystko spokojnie przemyśleć"- mówi w rozmowie z RMF FM wioślarka Katarzyna Zillmann, która wspólnie z koleżankami z czwórki podwójnej wywalczyła w Tokio srebrny medal olimpijski. Jak twierdzi, sukces cały czas do niej do końca nie dociera.

Medal olimpijski to dla wielu sportowców spełnienie największego marzenia. Nie inaczej jest w przypadku Katarzyny Zillmann. Wioślarka wspólnie z Agnieszką Kobus Zawojską, Martą Wieliczko i Marią Sajdak zdobyła srebrny medal w wioślarskiej czwórce podwójnej. Jak podkreśla taki sukces pomoże jej w kolejnych latach kariery.

Traktuję ten medal jako bufor, który zapewni mi spokój przygotowań na kolejne lata. Ten główny cel, medal olimpijski już jest mój, nasz. Daje mi to spokojną głowę, by jeszcze ulepszyć swój trening i swoje możliwości - mówi.

Rywalizacja w wioślarskiej czwórce wymaga nie tylko siły i ciężkiego treningu, ale też idealnego zgrania wszystkich zawodniczek z osady. Ta zależność jednej wioślarki od pozostałych jest ogromną siłą - przekonuje Katarzyna Zillmann.

Musimy działać jak jeden organizm. Osobno nie działamy. Jesteśmy cały czas ukierunkowane na wspólne działanie i to się dzieje i na lądzie i na wodzie. To, że musimy współpracować jest piękne. Sukces jest sumą naszych wspólnych wysiłków. Wspieramy się i motywujemy na treningach. Bez tego nie zdobyłybyśmy medalu w Tokio - mówi.

Opracowanie: