Przez ponad dekadę występował w biało-czerwonej reprezentacji. W trakcie kariery wywalczył Puchar Polski w barwach Odry Opole i Puchar Niemiec z Hannoverem 96. Trzykrotnie pojechał na mistrzostwa świata. Roman Wójcicki, gdy nadarzyła się możliwość wyjechał z Polski by grać w Bundeslidze. W rozmowie z RMF FM opowiedział o swojej piłkarskiej karierze i życiu, jakie prowadzi w Niemczech: „Zostałem tu zaakceptowany. Mam wielu przyjaciół Niemców. Nigdy nie było żadnych problemów. Żałuję, że kariera piłkarska minęła. Zostały piękne wspomnienia” – opowiada Wójcicki.
Euro 2024 to szansa by przypomnieć licznych polskich piłkarzy, którzy przez lata wyjeżdżali do Niemiec by realizować swoje marzenia związane z Bundesligą i możliwością zarobienia pieniędzy na kolejne lata. Taką drogą pokonał też Roman Wójcicki. Środkowy obrońca rozegrał na przestrzeni lat 62 mecze w reprezentacji Polski. Trzykrotnie znalazł się w kadrze na mistrzostwa świata.
Sportową karierę zaczynał w Stali Nysa. Później występował w Odrze Opole, Śląsku Wrocław i Widzewie Łódź. W wieku 28 lat trafił do Niemiec gdzie reprezentował FC Homburg i Hannover 96. Od ponad 20 lat prowadzi przychodnię fizjoterapeutyczną. Odwiedziliśmy Romana Wójcickiego by porozmawiać o jego życiu w Niemczech i aby powspominać jego piłkarską karierę.
Po tym jak skończył z piłką Wójcicki chciał zostać trenerem. Ukończył szkołę w Kolonii, uzyskał licencję. Marzenia nie udało się jednak zrealizować:
Po skończeniu kariery w Hanowerze 96 zacząłem robić swoją licencję trenerską. Mając papiery mogłem trenować zespoły zawodowe, ale po prostu tak jakoś się życie ułożyło, że nie mogłem tam wylądować. Pytałem też w Hannoverze, ale nie udało mi się podjąć pracy choćby z zespołem U21. Ciągle spotykały mnie odmowy. W końcu zająłem się piłką amatorską w Hanowerze. Trenowałem kilka zespołów, ale po prostu nie satysfakcjonowało mnie, bo to byli zawodnicy, którzy po prostu chcieli na jakimś poziomie do pewnego pułapu grać i nie było im potrzebne nic więcej. Mi zależało na rozwoju, awansie. Zawodników takich klubów to nie obchodziło. Przechodziłem z jednej drużyny do drugiej, ale wiedziałem, że to jest bez sensu - wspomina były reprezentant Polski.
Postawienie na fizjoterapię okazało się dobrym pomysłem. Firma przez lata wpisała się w lokalnych krajobraz miejscowości Hagen, w której mieszka Wójcicki. Były piłkarz nie zrezygnował jednak z całkowicie z futbolu.
Nie chciałem odchodzić od piłki. Poświęciłem się pracy. Chciałem dalej coś robić i poświęciłem się pracy w szkółce Hannoveru 96 jako trener w Akademii. Jestem tam już 15 lat. Trenuję dzieci w wieku 6-14 lat. Z uwagi na moją pracę mogę tam bywać w weekendy. Jestem z dziećmi, zajmuje się szkoleniem. Szukamy talentów. Sprawia mi to wielką satysfakcję. Poza tym trzymam się jako tako. Gram w oldbojach. Mamy zespół U60. Ostatnio wygraliśmy ligę. Także ciągle mam jakieś sportowe cele. W oldbojach nie gram już w defensywie. Powiedziałem, że mam dość grania w obronie i biegania za napastnikami. Teraz występuje w środku pomocy. Nie raz idę jako napastnik do przodu - opowiada Wójcicki.
Warto pamiętać, że właśnie jako napastnik zaczynał przed laty swoją przygodę z futbolem jeszcze w barwach Stali Nysa. Jak mówi pewne nawyki pozwoliły mu lepiej rozumieć później grę w linii obrony.
W Niemczach Wójcicki mieszka od 1986 roku. Ówczesne przepisy w PRL pozwalały wyjeżdżać piłkarzom z naszego kraju dopiero w wieku 28 lat. Wójcicki nie ukrywa, że wyjazd i szansa zarobienia poważnych pieniędzy była jego celem:
Każdy z nas w tamtych latach chciał wyjechać na Zachód, żeby troszeczkę sobie zarobić na swoje życie. Wiadomo jaka była sytuacja w tamtych czasach. Gdy zacząłem grać w FC Homburg liczyłem, że pokaże się na rynku Bundesligi i pójdę do innego, mocniejszego klubu. Ale jako obrońca nie miałem lepszych propozycji w tamtym okresie. W sumie grałem tam dwa lata. Wciągnąłem się w niemiecką piłkę. Pomiędzy Bundesligą i Polską była duża różnica. Tu w Niemczech grało się szybciej, dynamiczniej. Transfer akurat do Homburga to był w pewnym sensie przypadek. Byliśmy z reprezentacją w Niemczech. Mieliśmy grać sparing chyba z Norymbergą. Przedstawiciele Homburga szukali pomocnika. Byli zainteresowani Andrzejem Buncolem, ale chyba wpadłem im w oko i tak trochę przypadkowo wszystko się potoczyło - twierdzi po latach były obrońca.
W rozmowie z RMF FM Wójcicki wspominał także swoją karierę reprezentacyjną. Na przestrzeni lat uzbierał w biało-czerwonych barwach 62 spotkania. Trzykrotnie pojechał na mistrzostwa świata. Do Meksyku, Hiszpanii i Argentyny.
Wiadomo, każdy zawodnik chce grać. Wiadomo, mistrzostwo świata. W 1978 roku ciężko było wejść do zespołu, który cztery lata temu zdobył medal. Jako młody obrońca praktycznie nie miałem szans. Tam grali Władysław Żmuda i Jerzy Gorgoń. Po prostu musiałem siedzieć na ławce. W 1982 roku w obronie pojawił się Paweł Janas. W pomocy grał mój rówieśnik Adam Nawałka, był Andrzej Iwan. Tam było więcej możliwości. W obronie nie było zmian. Akceptowałem decyzje trenera. Dostałem swoją szansę w meczu o trzecie miejsce. W Alicante było tak gorąco, że po rozgrzewce mogłem wyżymać koszulkę. To był dla mnie ciężko okres, bo trenowałem, ale nie grałem. Wszedłem na boisko na początku drugiej połowy, ale czułem się na siłach, wiedziałem, że sobie poradzę. Solidnie wykonałem swoje zadania. Po meczu byłem z siebie zadowolony. To był mój największy sukces - przyznaje Wójcicki.
W Niemczech spędził już blisko 40 lat. Wyjeżdżał gdy Związek Radziecki powoli lecz nieubłaganie chylił się ku upadkowi. Od tego czasu w Europie mnóstwo się zmieniło. A jak zmieniło się postrzeganie Polaków w Niemczech?
Uważam, że jestem zaakceptowany w środowisku jako Polak. Nawet tutaj, w pracy. Przez naszą fizjoterapię przewinęło się mnóstwo ludzi. Nie mieliśmy żadnych problemów. Dobrą sobie wyrobiliśmy sobie przez solidną pracę. Przez lata słyszałem wiele ciepłych słów. Cieszę się, że ta społeczność mnie zaakceptowała. Mam wielu przyjaciół, znajomych Niemców. Jako Polacy nie mieliśmy tu nigdy żadnych problemów.