"Dajmy ludziom szansę na uczciwy wybór. Skoro w naszym kraju, pozwala się wybierać prezydenta, parlament, a nie pozwala się wybierać obywatelom własnej emerytury, to chyba coś z tym poziomem wolności i demokracji w Polsce nie jest najlepiej" - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Krzysztofem Berendą Andrzej Sadowski z Centrum Adama Smitha.
Krzysztof Berenda: Toczy się debata o reformie emerytalnej. Czy pana zdaniem OFE powinny przetrwać, czy powinny zostać zlikwidowane?
Andrzej Sadowski: Nie jestem przeciwnikiem OFE. Jestem zwolennikiem wolnego wyboru i bezwzględnym wrogiem jakichkolwiek monopoli. Zauważmy, że politycy kilkanaście lat temu przyznali monopol otwartym funduszom emerytalnym, na przejęcie pieniędzy obywateli z tytułu przyszłych emerytur. Pieniądze w OFE, co warto podkreślić, zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego w Polsce z roku 2008, nie są pieniędzmi obywateli. Stąd namawianie przez niektórych znanych ekonomistów do obrony naszych pieniędzy, jest najzwyczajniejszym wprowadzeniem obywateli w błąd. Te pieniądze nie są obywateli ze względu na przymusowy charakter daniny, jakim jest składka ZUS, która jest dzielona między ZUS i OFE. Stąd, jeżeli OFE są tak dobre dla obywateli, to powinny być dobrowolne. Ludzie sami powinni głosować pieniędzmi: czy chcą być w OFE w ZUS-ie czy gdziekolwiek indziej. To nie jest kwestia... Pozycja zawężenia wyboru, który nie jest wtedy żadnym wyborem, między OFE a ZUS-em. Dajmy ludziom szansę na uczciwy wybór. Skoro w naszym kraju, pozwala się wybierać prezydenta, parlament, a nie pozwala się wybierać obywatelom własnej emerytury, to chyba coś z tym poziomem wolności i demokracji w Polsce nie jest najlepiej.
Jak się zapyta ludzi na ulicy, oni często mówią, że to, co teraz zaproponuje rząd, to jest "położenie łapy" na naszych pieniądzach, skok na kasę. Ludzie tak myślą. Co im by pan powiedział?
Maję rację, z tego względu, że tak właśnie można to odebrać. Tylko pamiętajmy, że te pieniądze nie są już pieniędzmi obywateli i to zgodnie z prawem. Stąd rząd może sobie robić z nimi co chce. Gdyby relacja między obywatelem, a OFE była taka, jaką obywatel ma relację z bankiem, czyli cywilnoprawną, to żaden rząd do tych pieniędzy nie miałby dostępu. Chyba że postępował by tak, jak rząd Cypru, który jednej nocy postanowił skonfiskować część wartości depozytów na kontach legalnie zgromadzonych w bankach.
Ale dopóki nie ma takiej sytuacji, to nie byłoby w ogóle żadnego problemu. Natomiast skoro obywatele, jak chłopi pańszczyźniani, zostali przypisani do OFE i muszą płacić pieniądze czy chcą tego, czy nie, to niestety jakiekolwiek żale są źle wyartykułowane. Trzeba byłoby mówić o tym, że obywatel powinien mieć w ogóle prawo do tych pieniędzy, skoro ma być to jego emerytura.