"Proponowane zmiany to jest rozwiązanie, które nie jest zgodne z filozofią tego, o czym mówiliśmy w reformie emerytalnej" - tłumaczy w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Berendą Agnieszka Chłoń-Domińczak, była wiceminister pracy. "Moim zdaniem w tej propozycji nam się coś zabiera" - dodaje.
Krzysztof Berenda: W dyskusji emerytalnej padają argumenty, że pomysł wypłat zaproponowany przez ministerstwo finansów, czyli przenoszenie na 10 lat przed emeryturą co roku 1/10 kapitału do ZUS-u, to jest zabór tych pieniędzy, skok na kasę - jak niektórzy mówią, używając takiego populistycznego argumentu.
Agnieszka Chłoń-Domińczak: Moim zdaniem, jest to przede wszystkim rozwiązanie, które nie jest zgodne z filozofią tego, o czym mówiliśmy w reformie emerytalnej. To znaczy, że gromadzimy na nasze przyszłe emerytury środki zarówno korzystając z dobrodziejstwa rynku pracy, czyli to jest system ZUS-owskich kont, które rosną tak jak się zmienia rynek pracy, jak i rynku finansowego, czyli krótko mówiąc inwestujemy oszczędności emerytalne na rynku kapitałowym. Moim zdaniem to jest rozwiązanie, które przeczy tej idei.
Z naszego punktu widzenia, jako przyszłych emerytów, czy coś nam się w tej propozycji zabiera? Jest naruszany nasz interes czy wręcz przeciwnie?
Moim zdaniem w tej propozycji nam się coś zabiera. Jeżeli popatrzymy na... Nie znając do końca propozycji, bardzo trudno mi jest tu powiedzieć...
Ona nie jest formalnie jawna, tak?
Ale jeżeli ta 1/10 kapitału byłaby np. nielokowana na rynku finansowym, ale zasilała Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, służyła wypłacie bieżących pieniędzy, ale jednocześnie była, jak rozumiem odnotowywana jakoś na naszych kontach, bo to też nie jest jasne... Spekuluję: Jeśli chodzi o pewne rozwiązania, to w tym momencie na pewno mielibyśmy problem zwiększonego ryzyka.
Na czym polega to ryzyko?
Ryzyko w każdym systemie inwestowania, oszczędzania jest mierzone tym, jak wyglądają zmiany stopy zwrotu z naszych oszczędności. Jeżeli popatrzymy na to, co się dzisiaj dzieje z naszymi kontami emerytalnymi w ZUS i w OFE, widać, że konta, które są mniej więcej proporcjonalne, tak jak one były do zmniejszenia składki, oznaczają, że na sumie naszych oszczędności emerytalnych, te wzrosty czy spadki mają relatywnie małe wahania. A wynika to z tego, że w momencie, kiedy nasze konta w ZUS-ie rosły stosunkowo mało, nasze konta w OFE rosły znacznie szybciej. Kiedy konta w OFE z kolei spadały, wówczas konta w ZUS-ie rosły, i tak to się przeplata. Ekonomiści mówią, że te rzeczy są ze sobą mało skorelowane, czy stosunkowo mało skorelowane, co oznacza, że z naszego punktu widzenia naszych przyszłych oszczędności emerytalnych, one rosną w miarę stabilnie, nie zmieniają się specjalnie. W momencie, kiedy znika nam ta jedna noga, czy ten jeden filar kapitałowy, jesteśmy wystawieni tylko na to, co dzieje się na rynku pracy. Jak się zmienia rynek pracy, jeśli cokolwiek będzie złego na rynku pracy, wówczas automatycznie nasze emerytury będą z tego powodu mogły ucierpieć. Także dla mnie jest to w ten sposób rozumiane, zwiększenie ryzyka w całym systemie. Ryzyka dla mnie jako przyszłego emeryta, ale myślę, że także dla całego systemu i jego stabilności.