Barszcz z uszkami na domowym zakwasie, który najlepiej robiła babcia. Makiełki, których sekretu strzeże ciotka. Wreszcie sernik, którego sekretem jest starty ziemniak. O smakach świątecznej kuchni, takich jak w rodzinnym domu, w rozmowie RMF FM opowiedziały panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Lipcach Reymontowskich.
Wigilia i Święta Bożego Narodzenia to wyjątkowy czas, kiedy na stołach pojawiają się niecodzienne potrawy, często przygotowywane tylko na ten właśnie czas w roku. Reporterka RMF FM Magdalena Grajnert wybrała się w poszukiwaniu tych potraw do miejscowości Lipce Reymontowskie (pow. skierniewicki, woj. łódzkie). I rozmawiała z czterema mistrzyniami kulinarnymi: paniami Iloną, Aliną, Małgorzatą i Zofią.
O smakach świątecznych opowiedziała pani Ilona z Koła Gospodyń Wiejskich w Lipcach Reymontowskich (KGW). W naszej rodzinie jest tradycja, że babcia na Wigilię przygotowuje dwa, trzy rodzaje zupy. Mamy zupę grzybową w dwóch wersjach: z fasolą piękny Jaś, w drugiej - z makaronem. Kolejna zupa to wersja dla dzieci, czyli nasz kompot z suszu z dodatkiem domowego makaronu. Ale zupa, którą jemy tylko raz w roku, jest zupa śledziowa podawana z gorącymi ziemniakami - mówiła.
Kiedyś tę zupę robił dziadek pani Ilony.
Podstawą są śledzie, ale z mleczami, czyli dziś trudno dostępne - opowiada kobieta. Jak mówi, "teraz takie śledzie się kroi, dodaje odrobinę octu i zostawia, żeby naciągnęły tym octem". Mlecz się rozciera, dodaje się wodę z gotowaną cebulą, liściem laurowym i zielem angielskim. Później zupę się doprawia śmietaną osiemnastką i zimną zupę podaje się z gorącymi ziemniakami - wspomina.
Z kolei pani Małgorzata z KGW podkreśla, że u nich "są trzy dania", które robią raz w roku.
To przede wszystkim kompot z suszu owocowego z takimi kluskami, które w domu robimy, grubo krojonymi. Drugim takim daniem jest fasolka. Sama fasolka, piękny Jaś, ugotowana tylko z dodatkiem masełka. Tę fasolkę robi tylko mój mąż, nikogo do kuchni nie dopuszcza i robi to najlepiej. Fasolka jest namaczana całą noc, później dosyć długo rano w Wigilię się gotuje, a później masełko i odrobina soli. A trzeci przepis, to grzyby w cieście drożdżowym - mówi działaczka Koła Gospodyń Wiejskich w Lipcach Reymontowskich.
Gospodyni mówi również o kapeluszach suszonych grzybków, które wcześniej przez cały dzień moczą się w wodzie, a gotowane są 24 grudnia. Tuż przed podaniem robi się do nich ciasto drożdżowe.
Zawsze dzwoniłam do mojej mamy i pytałam o przepis na ciasto - śmieje się pani Małgorzata. A mama mówiła: weź jajko, weź trochę drożdży, trochę mleka, trochę mąki, trochę soli. No i tak jak zobaczysz - i tak robiłam, co roku się udawało. Dziś dzwoni do mnie moja córka i co roku pyta, jaki jest przepis na ciasto drożdżowe na grzybki - wspomina.
Na kolację wigilijną je się też makiełki - znane na Górnym Śląsku jako makówki.
Mak się gotuje w mleku, dodaje się rodzynki, orzechy, i podaje z łazankami, czyli kluskami krojonymi w kwadraciki. U nas w makiełkach ukryty jest jeden migdał w całości. Kto go znajdzie, będzie miał szczęście przez cały rok! - mówi pani Ilona.
Trudno wyobrazić sobie święta bez sernika. W czym tkwi tajemnica tego, który króluje na stole u pani Aliny? Jak wyjaśnia, "w ziemniakach ugotowanych osobno", które po ugotowaniu dodaje do sera.
Do kilograma sera dodaję 2-3 sztuki, chociaż w przepisie jest mowa o jednym. Mam taką starą książkę kucharską Zofii Czerny, jeszcze po mojej mamie i robiąc tradycyjne potrawy, staram się z tej właśnie książki zaczerpnąć - opowiada pani Alina.
Z kolei pani Zofia podkreśla, że robi makowiec japoński. Mak oczywiście samodzielnie mielimy. W cieście nie ma mąki, tylko 9 łyżek kaszy manny, 9 jajek i trochę bakalii. Najważniejszy jest mak, do tego jabłko. Jest wilgotny i pyszny - wyjaśnia.
Pani Małgorzata dodaje, że u niej w domu robi się miodownik. Krem jest z kaszy manny z dodatkiem masła. Miodownik jak kruche ciasto, a dodatki to miód i przyprawy różne. Cienkie blaty ciasta, każdy pieczony osobno - powiedziała.
To ciasto bardzo pracochłonne, każdy blat trzeba wypiekać oddzielnie, stąd on rzeczywiście pojawia się bardzo rzadko na naszych stołach - przyznaje pani Ilona.
Podkreśla, że obok piernika, jest to to sztandarowe ciasto.
No i keks, bo bakalie na koniec roku zawsze były przechowywane w domu i kto był bardziej zamożny, ten miał keksa bogatszego, albo zalewał bakalie dobrym alkoholem i takie keksy są fantastyczne. U nas w Lipcach jedna koleżanka piecze przepyszne keksy i nie ma sobie równych, więc nikt nawet nie bierze przepisu, bo wiadomo, że lepiej się ciastem wymienić. Więc na przykład ja jej piekę piernik, a ona mi daje keks. Dzięki temu mamy zawsze dobry keks i dobry piernik - dodaje.