Pakistańczycy przesłuchują osoby, które przeżyły atak amerykańskich komandosów na rezydencję Osamy bin Ladena - poinformowała telewizja CNN. Po amerykańskiej akcji pakistańskie siły bezpieczeństwa znalazły 16 żywych ludzi ze skrępowanymi rękami. W trakcie akcji zginęło pięć osób.
Komandosi zabili bin Ladena, jego syna Chalida, najbardziej zaufanego kuriera Abu Ahmeda al-Kuwaitiego oraz jego żonę i syna. Wcześniej podawano, że kobieta padła ofiarą wykorzystania jej jako żywej tarczy, ale według władz w rzeczywistości została trafiona przypadkowo.
Wśród ocalałych są córka i inni członkowie rodziny bin Ladena. Są to dwie kobiety i sześcioro dzieci w wieku od 2 do 12 lat oraz inne, bliżej nieznane osoby.
Osama bin Laden nie miał przy sobie broni w momencie, gdy zastrzelili go żołnierze amerykańskich sił specjalnych - poinformował dyrektor CIA Leon Panetta. Wcześniejsze oświadczenia Białego Domu sugerowały, że przywódca Al-Kaidy był uzbrojony i być może nawet strzelał do Amerykanów.
Występując w programie "PBS News Hour" Panetta powiedział, że bin Laden "wykonał pewne zagrażające ruchy", które "przedstawiały wyraźne zagrożenie dla naszych ludzi". Nie wyjaśnił, co robił nieuzbrojony terrorysta, gdy komandosi wdali się w strzelaninę z innymi osobami w budynku i wtargnęli do jego pokoju.
Nie sądzę, by miał dużo czasu na powiedzenie czegokolwiek. W budynku trwała strzelanina. Ze strony komandosów marynarki wojennej była to błyskawiczna akcja - zaznaczył szef CIA. Dodał następnie: Mieli uprawnienia do zabicia bin Ladena. I oczywiście, zgodnie z regułami postępowania, gdyby rzeczywiście podniósł ręce do góry, poddał się i nie wydawał się przedstawiać zagrożenia jakiegokolwiek rodzaju, to pojmaliby go. Jednak mieli pełne uprawnienia od zabicia go.
Po uśmierceniu bin Ladena strzałami w głowę i klatkę piersiową ekipa 25 żołnierzy SEALs w ciągu kilku minut przeszukała rezydencję. Zabrała ze sobą wyposażenie komputerowe i dokumenty. CIA utworzyła specjalny zespół do przeanalizowania tych materiałów.