Autorzy mailowej groźby o wysadzeniu ładunku wybuchowego na pokładzie lecącego z Aten do Wilna samolotu Ryanair podpisali się jako Hamas – powiedział w poniedziałek przedstawiciel białoruskiego ministerstwa transportu. Rządząca Strefą Gazy palestyńska organizacja zaprzeczyła tym doniesieniom.
"Żołnierze Hamasu" mieli w języku angielskim domagać się wstrzymania nalotów na Strefę Gazy i wycofania poparcia UE dla Izraela. Grozili detonacją ładunku nad Wilnem. Taką informację przedstawił w poniedziałek dyrektor departamentu lotnictwa w białoruskim ministerstwie transportu Arciom Sikorski, cytowany przez agencję BiełTA.
Podczas konferencji zwołanej w celu wyjaśnienia okoliczności lądowania w Mińsku samolotu Ryanair w niedzielę przedstawiciele białoruskich władz przekonywali, że białoruski myśliwiec poderwany do maszyny nie zmusił jej do lądowania w Mińsku, kontrolerzy działali zgodnie z procedurami i również "nie wywierali nacisku na pilotów".
Dowódca sił powietrznych Białorusi przekonywał w czasie poniedziałkowego briefingu, że myśliwiec poderwano już po tym, jak cywilna maszyna skierowała się na lotnisko w Mińsku.
Agencja Reuters cytuje słowa rzecznika Hamasu Fawziego Barhuma, który oświadczył: "To w ogóle nie są nasze metody, niektóre podejrzane partie robią to, aby demonizować Hamas i udaremnić ogólnoświatową sympatię dla Palestyńczyków i ich uzasadnionego oporu".
Według szefa litewskiej policji kryminalnej, decyzję o zmianie kierunku lotu na Mińsk kapitan podjął w porozumieniu z kierownictwem Ryanaira.
Kiszkis przekazał też, że w trakcie śledztwa "konsekwentnie wyłania się obraz zdarzenia".
Zastępca prokuratora generalnego Gintras Ivanauskas dodał, że podawane w przestrzeni publicznej informacje "są częściowo zgodne z tym, co wydarzyło się w niedzielę".
Białoruś przedstawia niedzielne lądowanie samolotu Ryanair w Mińsku jako awaryjne. Kraje zachodnie uważają, że doszło do wymuszenia lądowania przy użyciu wojskowego myśliwca.
Po "awaryjnym lądowaniu" w Mińsku, służby zatrzymały znajdującego się wśród pasażerów białoruskiego aktywistę Ramana Pratasiewicza. Według opozycji cała sytuacja była operacją służb specjalnych.
Działania Białorusi potępiło wiele państw, w tym Polska, zarzucając władzom w Mińsku złamanie prawa międzynarodowego, piractwo, "terroryzm państwowy" i "porwanie samolotu", a także domagając się wyjaśnienia okoliczności tego zdarzenia i zdecydowanej reakcji społeczności międzynarodowej. Dziś wieczorem w Brukseli unijni przywódcy mają rozmawiać o nałożeniu na reżim Łukaszenki nowych sankcji - między innymi gospodarczych.