Żaden z moich synów nie zostanie po mnie prezydentem - zapewnił białoruski przywódca Alaksandr Łukaszenka w wywiadzie dla mediów zagranicznych. Oskarżył też opozycję, że chce uczynić z Białorusi "prowincję Polski".
Żaden z moich synów nie będzie po mnie prezydentem, ani jeden z nich - oświadczył Łukaszenka w wywiadzie dla mediów z Rosji, Ukrainy, Mołdawii i Kazachstanu. Nawiązując do zapowiadanej przez siebie reformy konstytucji Białorusi, zapowiedział także: Nie będę prezydentem na pięć lat, jeśli wziąć pod uwagę konstrukcję, którą usiłuję zbudować.
Pytany o możliwość "tranzytu władzy", czyli oddania sterów rządów wybranemu przez siebie następcy, Łukaszenka oświadczył, że "nie będzie żadnych następców", a "będzie ten, kogo wybierze naród". Przekonywał także: Obiecałem, że będzie tak, jak postanowi naród białoruski. Zarazem Łukaszenka wykluczył swoje ustąpienie przed terminem, obiecując, że "nie zrezygnuje nagle z kompetencji prezydenta".
W innym fragmencie wywiadu, wyemitowanym przez rosyjski Kanał 1., Łukaszenka powiedział, że opozycja przeciwko niemu "nie potrzebuje prawomocnych wyborów, powtórnych wyborów". Dąży ona - oświadczył - do "obalenia ustroju państwowego Białorusi, do tego, by zrobiła ona zwrot, do uczynienia z Białorusi prowincji Polski".
Zarzucił liderce opozycji Swiatłanie Cichanouskiej, że czyni wszystko, by zaszkodzić Białorusi. Wykluczył rozmowy ze swą konkurentką w sierpniowych wyborach prezydenckich. O czym mam z nią rozmawiać? I co, mam jechać do niej na Litwę? - pytał.
Z kolei bez Rosji - przyznał - Białorusi będzie "bardzo trudno". Rosja jest niezastąpiona w sferze gospodarki, kwestiach wojskowych, politycznych i dyplomatycznych - ocenił.
Alaksandr Łukaszenka ma trzech synów, z których dwaj są dorośli. Najmłodszy, Mikałaj, ma 16 lat.