„To jest znak niestety dla nas wszystkich, bo tego chłopaka - ja jestem przekonany o tym po prostu - najpierw go zamordowano, a potem niby powieszono. Jestem przekonany, że to była robota białoruskich służb i że nasz kolega, szef Białoruskiego Domu na Ukrainie, był zamordowany” – mówił w Radiu RMF24.pl Aleś Zrembiuk, prezes Białoruskiego Domu w Warszawie. W rozmowie z Tomaszem Weryńskim dodał, że mimo niepokojących informacji z Ukrainy, on sam w Polsce czuje się bezpiecznie. Ukraińska policja poinformowała dzisiaj, że odnalazła w kijowskim parku powieszonego Witalija Sziszowa, szefa Domu Białoruskiego w Kijowie, który pomagał swym rodakom represjonowanym przez reżim Alaksandra Łukaszenki. Aktywista zaginął wczoraj w czasie joggingu.
Zarembiuk w Radiu RMF24.pl komentując doniesienia z Ukrainy przyznał, że śmierć opozycjonisty jest kolejnym elementem zastraszania liderów białoruskiej opozycji i ich ekip - tych wszystkich, którzy działają poza granicami Białorusi: w Polsce, na Litwie i Ukrainie. Na Ukrainie było najprościej, bo ten kraj obecnie prowadzi wojnę z Rosją - przekonywał Zarembiuk.
Witalij Sziszow prowadził Dom Białoruski w Kijowie: organizacja pomaga Białorusinom, uciekającym z kraju przed prześladowaniami ze strony reżimu Łukaszenki, w znalezieniu na Ukrainie mieszkania i pracy, wspiera ich również poradami prawnymi. To był młody chłopak, który prowadził kanał na Telegramie, gdzie znajdowały się informacje na temat białoruskich agentów KGB, którzy zostali wysłani na Litwę, żeby śledzić aktywność opozycjonistów - tłumaczył Aleś Zarembiuk na antenie Radia RMF24.pl.
To jest bardzo niepokojąca informacja. Dzisiaj rano otrzymałem kilka wiadomości od dyplomatów państw zachodnich, ale w Polsce czujemy się bezpieczni - mówił Zarembiuk i przyznał też, że wcześniej otrzymał informację, żeby nie pojawiać się na Ukrainie, bo tam nikt nie będzie w stanie zabezpieczyć jego pobytu. Od sierpnia nasze biuro przy ulicy Wiejskiej w Warszawie jest pilnowane przez policję przez całą dobę, siedem dni w tygodniu, za co jesteśmy bardzo wdzięczni - dodał w rozmowie z Tomasem Weryńskim, przyznając, że za każdym razem, gdy tylko widzą jakieś podejrzane osoby obok biura, zgłaszają sprawę na policję.
Białoruski aktywista nie wykluczył jednak, że po najnowszych wydarzeniach na Ukrainie przyjmie tę propozycję. W Polsce również działają przedstawiciele KGB i to, co wydarzyło się na Ukrainie obawiamy się, że może się wydarzyć również w Polsce i na Litwie - dodał.
Sziszow wyszedł z domu pobiegać wczoraj o 9 rano, miał wrócić godzinę później. Nie pojawił się i nie było z nim kontaktu, zgłoszono więc jego zaginięcie.
Dzisiaj policja poinformowała o odnalezieniu ciała aktywisty: znaleziono je w parku nieopodal miejsca, w którym mieszkał.
Kijowska policja wszczęła już śledztwo ws. umyślnego zabójstwa. Zaznaczono, że śledczy sprawdzą wszystkie okoliczności śmierci Witalija Sziszowa, również scenariusz morderstwa upozorowanego na samobójstwo.
Jestem dumny z młodego pokolenia Białorusinów. To zupełnie inne pokolenie. Europejskie - mówił Aleś Zarembiuk, komentując sytuację białoruskiej olimpijki Krysciny Cimanouskiej. Dodał też, że lekkoatletka, mimo że jest bezpieczna, jest w bardzo złym stanie psychicznym. KGB śledzi również wszystko to, co robią białoruscy sportsmeni - przekonuje aktywista.
Aleś Zarembiuk mówił o presji, jaka jest nakładana na białoruskich sportowców. Nie mają żadnego prawa do wypowiedzi, próbują im włożyć do głowy historie z czasów z rosyjskiego imperium - komentował szef Białoruskiego Domu w Warszawie.
Po tym, jak Cimanouskiej udało się uciec od przymusowego powrotu do Mińska za karę, w niebezpieczeństwie jest również jej rodzina, która została w kraju.
Białoruska lekkoatletka, która miała rywalizować w igrzyskach olimpijskich w Tokio w biegu na 200 m, poinformowała w niedzielę, że w związku z krytyką działań władz sportowych, została odsunięta od startu, a funkcjonariusze próbowali ją zmusić do wylotu z Tokio na Białoruś przez Stambuł. Zapobiegła temu, zgłaszając się na policję na tokijskim lotnisku.
W poniedziałek Cimanouska otrzymała w ambasadzie RP polską wizę humanitarną. Polscy dyplomaci zaoferowali jej opiekę i pomoc w podróży do Polski. Jeszcze w niedzielę w Tokio pomoc okazali jej pracownicy japońskiego MSZ, sprawą zajął się MKOl.
Zawodniczka wspominała, że obawia się o swoje bezpieczeństwo i zamierza prosić o azyl polityczny. Władze białoruskie przekonują, że odsunięcie jej od igrzysk było związane z jej złym stanem "emocjonalnym i psychicznym".
Wicepremier, minister sportu, dziedzictwa narodowego i sportu Piotr Gliński zapewnił, że polskie władze zapewnią białoruskiej lekkoatletce odpowiednie warunki pobytu i kontynuowania kariery sportowej.