W Amber Gold pracowałem cztery tygodnie, nie miałem wiedzy ani dowodu, że prowadzi ono działalność nielegalną - zeznał przed komisją śledczą Paweł Kunachowicz, radca prawny. Nie mam żadnych kontaktów z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego i nie kontaktowałem się ws. spółki z Jackiem Cichockim – dodał.

W Amber Gold pracowałem cztery tygodnie, nie miałem wiedzy ani dowodu, że prowadzi ono działalność nielegalną - zeznał przed komisją śledczą Paweł Kunachowicz, radca prawny. Nie mam żadnych kontaktów z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego i nie kontaktowałem się ws. spółki z Jackiem Cichockim – dodał.
Paweł Kunachowicz /Jakub Kamiński /PAP

Kunachowicz tłumaczył, że jego współpraca z Amber Gold miała miejsce w lipcu 2012 r. i trwała cztery tygodnie. Była to praca radcy prawnego udzielającego pomocy prawnej spółce w ramach prowadzonej przeze mnie kancelarii prawnej - mówił.

Absolutnie byłem przekonany o tym, że to jest przedsiębiorstwo, które rozrosło się do znacznych rozmiarów i że potrzebuje wsparcia prawnego, ale nie miałem żadnej wiedzy i informacji, bądź jakiegoś konkretnego dowodu, że prowadzi jakąkolwiek działalność nielegalną - przekonywał.

Kunachowicz zwracał jednocześnie uwagę, że formalnie nigdy nie był członkiem rady nadzorczej Amber Gold, jak jest to często podawane publicznie.

Nie wymaga wielkiego wysiłku, żeby sprawdzić dokumenty spółki Amber Gold. Żeby stwierdzić, że w umowie spółki nie ma przewidzianej rady nadzorczej. Na dzień, w którym ja pracowałem, na te cztery tygodnie, w których pracowałem dla Amber Gold nie było rady nadzorczej. Ta koncepcja dopiero miała powstać w ramach przygotowania ładu korporacyjnego. Trzeba wiedzieć o tym, że w spółce z o.o. rada nadzorcza nie jest obligatoryjna, jest fakultatywna. Żeby powstała, musi być zapis w akcie notarialnym, w umowie spółk" - tłumaczył. Żadna z tych czynności prawnych nie została wykonana w okresie, w którym ja byłem zaangażowany w prace dla Amber Gold - podkreślił.

Świadek tłumaczył komisji, że kontakt z Amber Gold nawiązał poprzez swojego kolegę, byłego doradcę zarządu tej spółki Emila Marata. Spotkałem się z zarządem Amber Gold (spotkanie umówił b. dyrektor zarządzający OLT Express Jarosław Frankowski - PAP), na tym spotkaniu została przedstawiona potrzeba uporządkowania korporacyjnych aspektów spółki. Jako specjalista od prawa handlowego podjąłem się działania, które miało na celu stworzenie ładu korporacyjnego, przedstawienia koncepcji, jak tę spółkę i grupę spółek uporządkować korporacyjnie - relacjonował. Finalnie przygotowałem prezentację i koncepcję ładu korporacyjnego. To wszystko było oparte o warunek, który przedstawiłem, a mianowicie taki, że chciałbym, aby finanse firmy zostały sprawdzone przez biegłych. Żeby biegli wypowiedzieli się i audytowali przepływy finansowe całego tego przedsięwzięcia - mówił.

Świadek zapewnił też komisję, że podejmując współpracę z Marcinem P., nie miał świadomości, że była to osoba karana. Pytany, kiedy zrozumiał, że pracuje z przestępcą, odparł, że jego zrozumienie tej sytuacji nastąpiło wtedy, gdy zadzwonił do audytora i dowiedział się, że nie ma żadnego bilansu i żadnego audytu.

Członkowie komisji wskazywali, że Kunachowicz zainkasował za czterotygodniową współpracę z Amber Gold 177 tys., mimo że usługa finalnie nie została wykonana. Świadek tłumaczył, że to nie on otrzymał wynagrodzenie, tylko kancelaria prawna, w której pracowało wtedy 12 osób. Ja osobiście nie otrzymałem żadnych pieniędzy, pieniądze zostały przelane na konto firmowe, na konto kancelarii" - mówił. Jak dodał, w tej sprawie toczy się odrębne postępowanie cywilne, czy usługa na rzecz Amber Gold została wykonana i czy zapłata wynagrodzenia była zasadna.

Członkowie komisji śledczej dużo uwagi poświęcili znajomości Kunachowicza z ówczesnym szefem MSW Jackiem Cichockim. Świadek zeznał, że znał go, bo był razem z nim w jednej drużynie harcerskiej - Czarnej Jedynce. W tym harcerstwie było wielu ludzi w różnych funkcjach i ta łączność Czarnej Jedynki jest taka, że tych ludzi się traktuje, jak porządnych, uczciwych i mających zaufanie - podkreślił.

Witold Zembaczyński (Nowoczesna) przywołał sms-a Emila Marata do Marcina P. z lipca 2012 r. dotyczącego ABW, w którym jest mowa o znajomości świadka z Cichockim. "Nie wiem, czy Paweł panu mówił, Paweł jest kolegą ministra Cichockiego, oni byli razem w drużynie harcerskiej i to chyba ten czas, żeby do niego" - cytował Zembaczyński.

Ja pana Jacka Cichockiego znałem 30 lat temu, byliśmy razem w harcerstwie i z przykrością stwierdzam, że przez ostatnie 30 lat nasze drogi się nie spotkały - skomentował świadek. Dopytywany, kiedy ostatnio rozmawiał z Cichockim, odparł, że "30 lat temu".

Zembaczyński pytał, dlaczego zatem Marat w wiadomości do P. wspomina o znajomości świadka z Cichockim. O to trzeba zapytać pana Emila - odpowiedział. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek powoływał się na znajomości z panem ministrem Cichockim - zapewniał.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała świadka, czy powoływał się w stosunku do Marcina P. na wpływy w ABW i informacje z Agencji. Nie mam żadnych wpływów w ABW, więc nie mogłem się to powoływać - zapewnił.

Podczas posiedzenia komisji Krzysztof Brejza (PO) chciał odtworzyć nagranie z podsłuchów dotyczące świadka, w którym jest mowa o jego znajomości z Cichockim z harcerstwa. Przewodnicząca powiedziała, że może dojść do takiego odsłuchania, ale jeśli będzie to technicznie przygotowane przez sekretariat komisji.

Brejza pytał też świadka, czy Marcin P. wspominał o założeniu spółki na Cyprze. Świadek odpowiedział, że nie. Twierdząco odpowiedział natomiast na pytanie, czy była mowa o zakupie banku, nie pamiętał jednak, czy chodziło o bank polski czy zagraniczny.

(mn)