"Ta afera jest faktem. W mojej ocenie kierownictwo Zjednoczonej Prawicy starało się tę aferę tuszować, bo najbardziej mogło na tym skorzystać" - tak przed komisją śledczą ds. afery wizowej powiedział Edgar Kobos - współpracownik byłego wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka. Wcześniej przed komisją stawił się Wawrzyk. Były wiceminister spraw zagranicznych i jeden z głównych "bohaterów" afery odmówił jednak składania zeznań przed posłami.
Komisja śledcza ds. tzw. afery wizowej rozpoczęła prace od przesłuchania eksperta do spraw prawa migracyjnego - dr. Pawła Dąbrowskiego.
Około godz. 13 zjawił się były wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk, a ok. godz. 15 rozpoczęło się przesłuchanie asystenta Wawrzyka - Edgara Kobosa. Obaj usłyszeli zarzuty w śledztwie prowadzonym przez prokuraturę w Lublinie.
Około godz. 15 przed komisją śledczą ds. afery wizowej pojawił się współpracownik byłego wiceszefa MSZ. Nazywam się Edgar Kobos i dzisiaj pierwszy raz wyrażam zgodę na publikację mojego wizerunku - oświadczył i przystąpił do wygłaszania swobodnej wypowiedzi.
Jak stwierdził, "ta afera jest faktem". W mojej ocenie kierownictwo Zjednoczonej Prawicy starało się tę aferę tuszować, bo najbardziej mogło na tym skorzystać - zaznaczył Kobos.
Stwierdził, że jest - jak dotąd - jedyną osobą, która ponosi konsekwencje afery. Zapowiedział, że chce współpracować ze śledczymi i pomóc w wyjaśnianiu tej sprawy.
Ja dzisiaj potwierdzam występowanie nadużyć, zaniedbań i zaniechań w zakresie legalizacji pobytu obcokrajowców w Polsce i w ogóle w zakresie systemu wydawania wiz, który był nadzorowany przez Zbigniewa Raua i Piotra Wawrzyka - powiedział Kobos. Czy była tolerowana z powodu lenistwa osób, które kierowały pracami Ministerstwa Spraw Zagranicznych, czy może jednak ktoś miał w tym interes? - pytał.
Cieszę się, że zaczął pan mówić - stwierdził szef komisji Michał Szczerba z Koalicji Obywatelskiej i przeniósł przesłuchanie "za zamknięte drzwi" - o co wnioskowali pełnomocnicy Kobosa.
Przesłuchanie trwało 4,5 godziny. Jak powiedział dziennikarzom Szczerba po zakończeniu przesłuchania świadka, "w sposób bardzo wyczerpujący mogliśmy uzyskać informacje, o które wnioskowaliśmy i odpowiedzi na nasze pytania".
Podkreślił, że nie może ujawnić treści niejawnego posiedzenia, poza ogólnymi informacjami technicznymi i organizacyjnymi. Chcę powiedzieć tylko jedno - to przesłuchanie wyposażyło członków komisji w nowe okoliczności, w nową wiedzę. Mam wrażenie, że przyczyni się również do tego, że będziemy mogli sprawniej przesłuchiwać kolejnych świadków - powiedział poseł KO.
Przed komisją śledczą ds. afery wizowej około godz. 13 pojawił się były wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk.
Zawsze przestrzegałem przepisów prawa, nigdy prawa nie złamałem. Tak samo w chociażby bardzo przyziemnej sprawie, jak przepisy ruchu drogowego, nie znajdziecie Państwo u mnie tego typu zdarzeń - mówił były wiceminister. Podkreślił, że "przez pięć i pół roku, pełniąc funkcję wiceministra spraw zagranicznych, przez cztery lata pełniąc mandat poselski, zawsze przestrzegałem przepisów prawa".
Wawrzyk zwrócił uwagę, że posiedzenie komisji odbywa się w gmachu Sejmu. Jesteśmy przed organem państwowym, ale organ państwowy zawsze musi działać dla dobra obywateli, tak jak ja się starałem to robić przez pięć i pół roku. Dlatego też chciałbym skorzystać z przysługującego mi prawa (...), z odmowy składania zeznań - powiedział Wawrzyk.
Argumentował to tym, że - po pierwsze - korzysta z przysługującego mu prawa jako osobie, która jest podejrzana w śledztwie obejmującym tematykę obrad komisji. Po drugie - twierdził, że odpowiadając na pytania mógłby narazić się na odpowiedzialność karną z powodu ujawniania informacji z toczącego się prokuratorskiego postępowania. A tego by nie chciał, bo dotąd - jak twierdzi - nigdy nie miał problemów z prawem.
Chciałbym po prostu wyrazić w imieniu nas wszystkich ubolewanie - zaczął szef komisji, Michał Szczerba z Koalicji Obywatelskiej.
Nie, proszę mówić za siebie, nie za mnie - przerwał mu jeden z członków komisji.
Uważam, że w tej sprawie mógł się pan podzielić swoją wiedzą, swoim doświadczeniem - dodał Szczerba.
Były wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk po południu wydał dodatkowo oświadczenie, w którym podtrzymał "w całości to, co zostało przedstawione dziś na Komisji śledczej".
Dodał, że "po odmowie składania zeznań zdenerwowany poseł (KO, przewodniczący komisji - przyp. red.) Michał Szczerba szybko zakończył posiedzenie, mimo że jego pełnomocnik, adwokat Michał Grodzki, wprost zasygnalizował chęć złożenia dodatkowych wniosków". "Mieliśmy do tego prawo zgodnie z ustawą. Jak widać zdenerwowanie przewodniczącego wzięło górę" - ocenił Wawrzyk.
Jego zdaniem, te wnioski były "bardzo ważne, dotyczące funkcjonowania służb". "Konieczne jest w tej sprawie m.in. uzyskanie przez Komisję informacji od CBA co do faktu, czy zgłaszałem nieprawidłowości korupcyjne do tej instytucji, a także czy ostrzegano mnie o podejrzeniach istnienia nieprawidłowości. Zasadne jest również m.in. zweryfikowanie zawartości mojego telefonu służbowego. Ten wątek, obok kilku innych (chociażby tego jak wyglądały zwyczajowe procedury aktywności ministrów różnych resortów różnych rządów - nie tylko moje) jest kluczowy dla tej sprawy" - napisał Wawrzyk.
Wyraził jednocześnie ubolewanie, że nie został uwzględniony wniosek jego pełnomocnika dotyczący "wyłączenia ze składu kogoś, kto wprost nazwał go przestępcą". "Pomijając tajemnicę postępowania - udział w przesłuchaniu z udziałem tej osoby stanowiłby farsę mającą niewiele wspólnego z wyjaśnianiem sprawy, a przy tym byłby dla mnie bardzo stresujący. Jestem w pełni dyspozycyjny w zakresie jakichkolwiek czynności organów ścigania, nic się tu nie zmieniło" - zaznaczył.