"Z politycznego punktu widzenia zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, decyzja należy do Banasia. Czekamy na jego dymisję w tym tygodniu. Jeżeli jej nie będzie, podejmiemy działania legislacyjne" - to oficjalny przekaz Prawa i Sprawiedliwości, który słyszymy w ostatnich godzinach i z pewnością wielokrotnie jeszcze usłyszymy z ust polityków tej partii. Dotarliśmy do partyjnych instrukcji PiS, rozesłanych do polityków. Mają z nich korzystać podczas rozmów z dziennikarzami. W briefie znalazły się również wytyczne dotyczącego m.in. tego, co mówić o protestujących sędziach.
Afera Banasia to pierwszy punkt partyjnego przekazu dnia, do którego dotarliśmy. Politycy PiS w swoich wypowiedziach mają podkreślać, że "podczas czwartkowego spotkania prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i wiceprezesa partii Mariusza Kamińskiego z prezesem NIK Marianem Banasiem, zostało wyrażone oczekiwanie, aby szef NIK podał się do dymisji".
W briefie podkreślono też, że "premier po zapoznaniu się z raportem CBA, doszedł do przekonania, że wnioski z raportu powinny skłonić pana Banasia do podania się do dymisji". "Będziemy badać możliwość zmiany przepisów, które pozwolą w nadzwyczajnych sytuacjach na odwołanie prezesa NIK większością głosów kwalifikowanych w Sejmie" - mają mówić politycy PiS.
Przy okazji pytań o prezesa NIK, mają również podkreślać "hipokryzję polityków PO" i przypominać, że nie wzywali oni Krzysztofa Kwiatkowskiego do dymisji, kiedy prokuratura w 2015 roku wniosła akt oskarżenia przeciwko niemu. "Dziś krzyczą o skandalu, ale wtedy nie potrafili przeprowadzić żadnych zmian w NIK. My reagujemy politycznie tak daleko jak możemy. Jeśli posłowie PO mają choć odrobinę wstydu, to na widok senatora Kwiatkowskiego powinni milczeć" - napisano w przekazie.
W instrukcji dla polityków PiS znalazł się także punkt dotyczący manifestacji poparcia dla sędziego Juszczyszyna, któremu rzecznik dyscyplinarny postawił zarzuty, a prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie zawiesił.
Członkowie partii rządzącej swój przekaz dotyczący manifestacji, które odbyły się w ponad 100 miastach w całej Polsce, mają budować w odniesieniu do wulgarnego wystąpieniu Władysława Frasyniuka we Wrocławiu. W przekazie dnia czytamy "w protestach chodziło o jedno - żeby "je...ć pisiora" - to oficjalne stanowisko przedstawione przez jednego z liderów opozycji - pana Frasyniuka. Nikt z opozycji nie odciął się od tych słów, co oznacza, że są one wiążącym przekazem dla opozycji na najbliższe dni. Czy to jest ten dialog i pokój, o który apelowała Kidawa-Błońska? Co kandydatka PO na prezydenta sądzi o takim słownictwie" - czytamy w przekazie.
Przy okazji politycy PiS mają pytać, "czy wezwanie "je...ć pisiora" to także oficjalne stanowisko sędziów, którzy wzięli udział w protestach? Czy tak ma wyglądać ta sędziowska apolityczność? Co sędziowie robili na protestach, na których nienawiść do "pisiorów" aż kipiała?".
Według instrukcji politycy PiS powinni również przekonywać, że Władysław "Frasyniuk rozkręca negatywne zjawiska społeczne - nagonkę na każdego, kto ośmiela się mieć inne poglądy niż on. Widać próbę odhumanizowania przeciwników politycznych". Z pewnością usłyszymy również o tym, że "Powoływanie sędziów przez prezydenta jest jego wyłączną prerogatywą", "podważanie legalności wydawania wyroków jest niezrozumiałe" - to kolejne zdania, które znajdują się w briefie.