Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk przyznał, że pojawiające się w sieci maile mające pochodzić z jego prywatnej skrzynki są w części "prawdziwe". Stwierdził jednak, że niektóre są "zmanipulowane" lub "fałszywe", nie precyzując o które dokładniej chodzi. Zaznaczył, że nie będzie komentował ich treści.
W połowie 2021 roku pojawiły się informacje, że hakerzy włamali się na prywatnego maila szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michała Dworczyka. W sieci zaczęto publikować wiadomości, które miały pochodzić ze skrzynki polityka. Dworczyk przyznał, że doszło do włamania. Przedstawiciele rządu i PiS nie chcieli komentować ich treści, twierdząc, że za cyberatakiem stały rosyjskie lub białoruskie służby.
Dworczyk był pytany o sprawę maili w Polsat News. Stwierdził, że celem działań hakerów jest destabilizacja sytuacji w Polsce.
My nie chcemy wpisywać się w ten scenariusz, dlatego od początku całej tej operacji, która jest prowadzona, powtarzamy, że nie będziemy komentować tych treści, które są publikowane w internecie w różnych miejscach. Część jest prawdziwa, część jest zmanipulowana, część jest całkowicie fałszywa — powiedział współpracownik premiera.
Dodał także, że nie czyta maili, które są publikowane w internecie. Nie chcę tracić czasu na wpisywanie się w tę operację - mówił.
Z maili mających pochodzić ze skrzynki szefa KPRM wynika, że politycy regularnie wykorzystywali prywatne adresy mailowe do rozmawiania na tematy rządowe oraz partyjne.
Zgodnie z treścią maili, Michał Dworczyk, premier Mateusz Morawiecki i inni współpracownicy koordynowali także kampanie marketingowe władz. W jednym przypadku dyrektor Departamentu Studiów Strategicznych w KPRM Andrzej Klarkowski w marcu 2019 roku, podczas strajku nauczycieli, sugerował działania, by "nauczyciele jako grupa w następnych kilkudziesięciu godzinach zostali dobici i poniżeni falą hejtu". W innym Morawiecki wzywał do "rozmasowywania opinii publicznej" w sprawie ustaw dotyczących dekoncentracji mediów.