Prezydent dawał wiele sygnałów, że będzie współpracował. Nawet dziś w swoim przemówieniu na temat zatrzymania Kamińskiego i Wąsika nie postawił sprawy na ostrzu noża. Zdaniem profesora Sławomira Sowińskiego, politologa z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie prezydent nie realizuje konfrontacyjnej wizji prowadzenia polityki Prawa i Sprawiedliwości. Z ekspertem rozmawiał Tomasz Terlikowski.
Prezydent Andrzej Duda wygłosił dziś oświadczenie po zatrzymaniu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Powiedział m.in, że "nie spocznie, dopóki minister Mariusz Kamiński i jego współpracownicy nie będą na powrót wolnymi ludźmi"
Stałem i stoję na stanowisku, że Kamiński i jego współpracownicy zostali ułaskawieni zgodnie z konstytucją i to ułaskawienie jest w mocy - podkreślił prezydent Andrzej Duda.
W opinii profesora Sławomira Sowińskiego - politologa z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie mimo retoryki dość kategorycznej tego przemówienia prezydent nie realizuje polityki narzuconej przez PiS.
W tym przemówieniu po pierwsze pan prezydent przede wszystkim chciał spotkać się z emocjami, rozżalonych, sfrustrowanych wyborców Prawa i Sprawiedliwości, ale niekoniecznie realizować scenariusz konfrontacyjny PiS-u. W tym wystąpieniu jednak było nawoływanie do spokoju, a po drugie, co jeszcze ważniejsze, nie pojawiła się tam zapowiedź - czego niektórzy się spodziewali - takiego twardego wetowania wszystkich decyzji Sejmu, które wychodziłyby z Sejmu bez posłów Kamińskiego i Wąsika. Ja widzę ciągle ze strony prezydenta jakąś gotowość do układania się, choć wiem, że to brzmi dzisiaj bardzo, bardzo fantastycznie. Widzę, że prezydent nie realizuje scenariusza Prawa i Sprawiedliwości. To jest niezwykle istotne - ocenia profesor w Radiu RMF24.
Zdaniem prof. Sławomira Sowińskiego obecna ekipa rządząca nie docenia dobrej woli ze strony prezydenta.
Swój kurs musi zmienić koalicja rządząca (...) rządzący zignorowali pewne gesty prezydenta z grudnia - bardzo wyraźne - kiedy on pokazywał, że jest gotów współpracować.
Wśród tych gestów politolog wymienia: podpisanie kontrowersyjnej dla konserwatywnych wyborców ustawy o in vitro, wstrzymanie się zmianą generałów aż do momentu pojawienia się nowego ministra obrony narodowej, mianowanie ambasadora, na którym zależało koalicji rządzącej w Brukseli.
By można było realnie przeprowadzić część obiecanych wyborcom spraw konieczna jest selekcja priorytetów.
Rząd przede wszystkim musi sobie i wyborcom odpowiedzieć na pytanie, jakie zmiany są konieczne tu i teraz - i możliwe bez łamania prawa, a z jakimi trzeba będzie poczekać i powalczyć o nie wyborach prezydenckich. Innymi słowy, dzisiaj się pojawił bardzo ważny wyrok sądu rejestrowego, który pokazywał, że choćby ta decyzja ministra kultury z grudnia o tym, że może on powołać zarząd i radę nadzorczą mediów - jest po prostu niezgodne z prawem - ocenia profesor Sowiński.
W kwestii przyszłości relacji na linii rząd - pałac prezydencki komentator jest spokojny.
Niewątpliwie w warstwie retorycznej pan prezydent będzie musiał pokazywać w najbliższych dniach czy nawet tygodniach swoją twardość i oburzenie. Ale myślę, że w polityce jest trochę tak, jak ze sztormem. Gdzieś na powierzchni owocuje jakimiś wzburzeniem, falami i wielkim szumem. Ale w głębinie, jak wiadomo, w czasie sztormu często panuje spokój. Myślę sobie, że niezależnie od tej takiej retorycznej walki możliwe będą ciągłe rozmowy w gabinetach, istnieją ciągle jakieś kanały komunikacji i wydaje mi się, że to dzisiejsze wystąpienie pana prezydenta paradoksalnie jeszcze to potwierdza - powiedział Sowiński.
Jutro Prawo i Sprawiedliwość planuje przeprowadzić w Warszawie marsz. Ma być odpowiedzią zwolenników PiS na zmiany w mediach publicznych przeprowadzane przez rząd Donalda Tuska. Zdaniem Sowińskiego nie powtórzy on sukcesu Marszu Miliona Serc zorganizowanego przez Tuska, ale nie o pojedynek na frekwencję chodzi obecnej opozycji.
PiS-owi to chyba chodzi o to, żeby po pierwsze w ogóle uciec od kwestii rozliczenia. Żeby uciec od obowiązku sformułowania jakiegoś pozytywnego programu, żeby pod sztandarami walki o demokrację łatwo wejść w kampanię wyborczą, żeby trochę zapomnieć o obowiązkach pozytywnych partii politycznych i żeby zmobilizować struktury prawa, żeby w strukturach znowu obudzili się działacze prawa, którzy organizują autobusy i tak dalej. To jest każdej partii bardzo potrzebne - oceniał prof. Sławomir Sowiński - politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.