Trener Czesław Michniewicz pożegnał się ze stanowiskiem 31 grudnia. Na razie nie wiadomo, kto go zastąpi. W drugiej połowie stycznia ma odbyć się posiedzenie zarządu PZPN. Swoje typy w Radiu RMF24 podpowiada Marek Koźmiński, były wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Bogdan Zalewski: Czesław Michniewicz oficjalnie rozstał się z kadrą, gdy wygasł mu kontrakt 31 grudnia. Mamy już 10 dni bezkrólewia. Ile jeszcze - pan zdaniem - poczekamy?
Marek Koźmiński: Parę dni jeszcze poczekamy, może paręnaście. Ja myślę, że nie będziemy czekali do końca stycznia, bo to już trochę dużo. Pamiętajmy, że 24 marca rozgrywamy jedno z kluczowych spotkań (eliminacji) do mistrzostw Europy z Czechami.
Ktoś, kto poprowadzi naszą kadrę, musi mieć też czas na przygotowania.
Czas na przygotowania, czas na selekcję, czas na nowe pomysły. Tego czasu w sporcie nie ma dzisiaj za dużo. Reprezentacja toczy się innymi torami. Trener nie ma możliwości codziennej pracy z zawodnikami.
Na kogo pan stawia?
Każdy ma jakieś swoje typy, swoje nazwiska, które uważa za najlepsze. Ja bym postawił na Polaka. Ja bym postawił na Janka Urbana. Były znakomity piłkarz o dużym dorobku trenerskim. Człowiek spokojny, człowiek wyważony. Na dzisiaj dla reprezentacji, która musi przejść przemeblowanie, która musi być odmłodzona w jakiejś tam perspektywie czasowej, która musi się troszeczkę zmienić - takie spokojne nazwisko, osoba wyważona to byłoby to.
Czyli pański nos podpowiada Jana Urbana?
Ja nie chcę powiedzieć, że mam jakieś przecieki z korytarza, bo takich przecieków absolutnie nie posiadam. Ja bym postawił na Urbana, z tych powodów, o których mówię. Ale trener to nie jest tylko jedna osoba, to jest sztab. My dzisiaj musimy sformować ten sztab znowu od początku. Dajmy szansę młodym ludziom, natchnijmy tę reprezentację takim nowym duchem. To, co się dzieje w Europie, na świecie. Bardzo często mamy młodych selekcjonerów, bardzo często mamy zawodników, którzy trzy, cztery, pięć lat po skończeniu kariery stają się naprawdę dobrymi trenerami.
Futbol to nie jest tylko gra zespołowa, to także trenowanie zespołowe? Ważna jest też ta otoczka, otoczenie selekcjonera?
W kontekście reprezentacji może mniejszy nacisk położyłbym na trenowanie, a większy na selekcję, na dopasowanie charakterów, na taki team spirit. Mówiąc już personaliami, ja bym chciał tak medialnie zarekomendować takie nazwisko jak Łukasz Piszczek, jak taki bardzo dobry młody trener 32-letni - z Warty Poznań - Dawid Szulczek. To są możliwości na przyszłość. Dajmy szansę doświadczonemu trenerowi, osobie z pewną charyzmą, dajmy szansę osobowości piłkarskiej.
Z czego wynika ten pański wybór? Słyszymy polskie nazwiska. To jest jakieś pana futbolowy patriotyzm? Czy to jest pragmatyka?
Jestem absolutnie pragmatykiem i to moje myślenie nie opiera się na myśleniu przez serce. Na zasadzie: jestem Polakiem i chciałbym, żeby byli tylko Polacy. Ja uważam, że to jest najlepszy moment w tak trudnej sytuacji, w której się znajdujemy. Pewien etap się skończył, musi być zmiana pokoleniowa. To jest normalne. Oczywiście to musi być zrobione z głową, systematycznie, nie na hura. Serce na bok. Wyłącznie chłodna głowa musi zadziałać. Taki miks doświadczenia, z werwą młodości, z doświadczeniem międzynarodowym, doświadczeniem pucharowym, z takim obyciem ze stadionami świata jak u Łukasza Piszczka, to wydaje mi się, że by zadziałało. Myślmy szerzej, nie o jednej osobie, a o grupie osób. Do tej pory nam się to nie udawało. Za każdym razem mieliśmy takie sytuacje, kiedy i trener Michniewicz, i trener Sousa, i Brzęczek przychodzili ze swoją grupą ludzi. Ja nie mówię, że dobrą czy złą, nie chcę tego oceniać. Natomiast ta grupa z nim odchodziła, z nim przychodziła i nie pozostała żadna ciągłość. Myśmy nie stworzyli, nie wyprodukowali żadnego młodego człowieka, który na to zasługuje.
Czyli takie teamy to nie jest dobre rozwiązanie, że każdy ma swój sztab ludzi, przychodzi i odchodzi?
W moim odczuciu na poziomie reprezentacyjnym nie. Oczywiście trener musi mieć jedną, dwie, trzy osoby swoje, nie ma najmniejszej wątpliwości. Natomiast federacja również powinna sobie wyprodukować jedno, dwa nazwiska, które może w perspektywie następnych dwóch, trzech lat staną się pierwszym wyborem. Dzisiaj nas nie stać na to, aby takie talenty trenerskie, które posiadamy, pozostawić w oczekiwaniu. Pchnijmy ich, dajmy im szansę i oczekujmy, że za dwa, trzy, cztery, pięć lat oni zastąpią swoich nauczycieli.
Panie Marku, pan był wiceprezesem PZPN-u. Dobrze Pan zna Cezarego Kuleszę. Może pan wniknąć w jego umysł? Czy on posługuje się tymi samymi kategoriami? Czy on inaczej jednak spogląda w przyszłość naszej reprezentacji?
Panie redaktorze, ciężko mi to ocenić. Oczywiście, że znam Czarka Kuleszę dobrze. Natomiast ciężko mi ocenić po tych wszystkich informacjach medialnych, które nam zaserwowano w ostatnich dwóch tygodniach. One są sprzeczne. Raz słyszymy, że na pewno Polak, że jednak Polacy są tutaj opcją numer jeden. Od wczoraj, od przedwczoraj słyszymy, że absolutnie to będzie obcokrajowiec.
Toczy się jakaś gra?
Ale jaka gra? Po co ta gra? To my nie gramy w szachy. My powinniśmy racjonalnie, mądrze coś wybrać. Coś, co będzie optymalne, najlepsze na trudny moment. Ja uważam, że my jesteśmy w trudnym momencie. To nie jest taki sam moment, jak Jurek Brzęczek przybywał po Adamie Nawałce. Tam był kłopot sportowy, ale kadra była. My dzisiaj mamy kłopot wizerunkowy, medialny, mamy ferment wewnątrz drużyny, mamy sytuacje około piłkarskie, której się wokół tej drużyny się wydarzyły, które nie są sympatyczne.
Czesław Michniewicz - jak pan go ocenia? To była krótka kariera.
Tak, krótka kariera. Ja bym ją ocenił na dwa sposoby. W sposób sportowy - pozytywny. Taka trójeczka z promocją do następnej klasy. Awansowaliśmy na mistrzostwa świata, na mundialu wyszliśmy z grupy. Graliśmy może nie jakiś fajny futbol, ale osiągnął wyniki. Druga część, która musi być negatywna, to jest część wizerunkowa, zewnętrzna, organizacyjna, której powinien się absolutnie nie dotykać. To nie jest zadanie trenera. I tutaj mam pretensję troszeczkę do tego otoczenia trenera, które wepchnęło go na minę. On też na tę minę chciał wejść.
Pan stawia na Polaka, na rodaka, ale nie kieruje się pan sercem. Według pana, z kim się prowadzi dzisiaj rozmowy? Kto jest na topie?
Na pewno rozmowy są prowadzone z jednym, dwoma, trzema kandydatami spoza Polski. To te nazwiska, które się przejawiają w mediach, są najprawdopodobniej prawdziwe. Oczywiście tego typu rozmowy lubią ciszę. Jeżeli bierzemy pod uwagę obcokrajowca, musimy wziąć pod uwagę pewne cechy, które taki obcokrajowiec powinien mieć. Powinien mieć na pewno doświadczenie.
A język?
To jest bardzo ważna rzecz. Polska kadra dzisiaj mówi dwoma językami, mówi oczywiście narodowym - polskim i mówi językiem włoskim, bo bardzo dużo zawodników jest we Włoszech i drugim językiem - angielskim. Jeżeli trener mówi językiem innym niż te dwa, to dla mnie jest coś nie tak. Jeżeli mówimy o języku niemieckim, to dzisiaj w Niemczech nie wiem, czy ktoś gra. Jeżeli mówimy o języku francuskim, a tutaj też jest kandydatura trenera dzisiejszego Arabii Saudyjskiej, który operuje językiem angielskim i francuskim, to ten francuski znowu się nam za bardzo nie przyda. Mamy tylko jednego zawodnika, który gra we Francji. W związku z tym, to jest bardzo istotna kwestia. Mówimy o selekcjonerze, mówimy o człowieku, który musi, dotrzeć do głowy, do serca, do umysłu.
A jak mówimy o języku, to słowo selekcjoner jest też ważne. Bo my często mówimy - trener, chyba błędnie?
Trener to jest takie potoczne. Oczywiście to jest trener, który trenuje tę drużynę, ale on ją trenuje raz, dwa i gramy. Mamy jedną jednostkę treningową, dwie jednostki treningowe. Druga jest taką bardzo, bardzo lekką i nie ma możliwości klasycznego treningu, przygotowania drużyny pod względem sportowym, jak to się dzieje w klubie. W związku z tym mówimy o selekcjonerze, który jeździ, spotyka się, rozmawia, składa sobie te puzzle, musi do nich dotrzeć i przede wszystkim musi się umieć z nimi komunikować. Dla mnie to jest podstawa.
Gdyby się miał komunikować po włosku? Pan dobrze zna tamtą piłkę. Kto mógłby to być?
Tutaj jest bardzo dużo nazwisk.
Pirlo?
Włochy to jest taki kraj, gdzie produkują tych trenerów bardzo, bardzo dużo. Na pewno Pirlo. To jest akurat mój kolega. Ciekawe nazwisko. Ale chyba się na dzień dzisiejszy żaden z Półwyspu Apenińskiego w tym gronie się nie znajduje. Prezes dzisiejszy nie chciałby brnąć w tym kierunku, w który brnął poprzedni prezes. Dajmy mu czas, aby tę decyzję podjął. Ale już teraz brakuje mi takiego przekazu medialnego o funkcjach, predyspozycjach, cechach, które powinien mieć szkoleniowiec, jeżeli będzie nim obcokrajowiec.
Pan wymienił Europę Zachodnią, wspominał pan o Niemczech, Francji, Włoszech. A Ukraina? Szewczenko?
Szewczenko był kandydatem, ale chwilę temu. Po tym, co się wydarzyło w federacji ukraińskiej, gdzie tam jakiś taki rokosz się zrobił, Szewczenko zaproponował swoją kandydaturę jako prezes federacji, to automatycznie go to wyklucza.
Jest na spalonym.
Wydaje mi się, że nikt poważny nie traktuje dzisiaj kandydatury Szewczenki jako trenera. No bo po tym, co się wydarzyło medialnie, to ja sobie tego kompletnie nie wyobrażam.
Wróćmy jeszcze do przeszłości. Wspomnieliśmy Czesława Michniewicza. Dał pan 3. Dlaczego tak mało? Przecież to był największy sukces od selekcjonera Piechniczka.
Wszyscy kibice polscy przyjęli z radością ten sukces. Natomiast forma tego sukcesu, to co się na boisku wydarzyło, szczególnie mecz z Argentyną, to pozostawiło wielki niesmak. Można było to samo próbować osiągnąć troszeczkę odważniej. To się nie udało.
Co się nie udało?
Otoczka sportowa nie udała się. Komunikacja z mediami, nawet z rządem, bo była ta słynna sytuacja z pieniędzmi. Bardzo słaba. Ta sytuacja zaważyła na losie Czesława Michniewicza i uderzyła w wizerunek piłkarzy. Niekoniecznie tak powinno być. Piłkarze są najmniej w tym wszystkim winni. Uderzyła też w wizerunek związku. Jeszcze jedna sytuacja kryzysowa - powrót do Polski. Mimo wszystko to powrót drużyny - nazwijmy to - zwycięskiej. Drużyna wraca, wraca z jakimś sukcesem. Lądujemy na części wojskowej, nie wychodzimy do kibiców. No to są słabe rzeczy.
Wspomnieliśmy Piechniczka. W naszym studiu stwierdził, że Lewandowski kolejny raz powoduje kryzys w reprezentacji i zwalnia selekcjonera. Pan się zgadza z taką opinią?
Pan Antoni Piechniczek ma takie doświadczenie i ma taką charyzmę, że pewne rzeczy może powiedzieć. W jakimś procencie rozumiem jego wypowiedź, bo ona jest dosadna, ale ma coś w sobie prawdy. Ja myślę, że przekaz, który usłyszeliśmy, w którymś z portali internetowych był, że prezes będzie konsultował wybór trenera z zawodnikami. Mnie się to w głowie nie mieści, bo to jest trochę jakby ogon zaczął zarządzać głową. Z jakimi zawodnikami? Znowu myślimy o Robercie. Czyli znowu ten Robert, chcąc nie chcąc, staje się takim rozgrywającym karty. Robert jest fantastycznym piłkarzem. Na pewno jest taką ważną postacią, która będzie miała wpływ na trenera, ale do pewnego momentu. Nie przekroczmy tej bariery. Ja myślę, że pan trener Piechniczek powiedział bardzo dobre słowa, chociaż w sposób ostry: "Robert, pozostań piłkarzem".