W obliczu trwającej rosyjskiej ofensywy na Ukrainie świat stoi przed możliwością eskalacji konfliktu. Władimir Putin twierdzi, że Zachód już przegrał, a według doniesień "Financial Times" Rosja obniżyła próg użycia broni jądrowej. "Rosja straszy. Nic nie wskazuje na to, aby zmieniły się zasady użycia broni jądrowej" - stwierdził generał Bogusław Pacek. W rozmowie z Piotrem Salakiem analizował bieżącą sytuację na froncie i możliwe scenariusze rozwoju wydarzeń.
Z rosyjskich dokumentów wojskowych ujawnionych w czwartek przez "Financial Times" wynika, że Kreml może sięgnąć po broń jądrową na wczesnym etapie konfliktu z innym mocarstwem. Czy rzeczywiście doszło do zmiany doktryny użycia broni jądrowej czy doniesienia są jedynie kolejnym rosyjskim straszakiem?
Generał Bogusław Pacek podkreśla, że zarówno Rosja, jak i Zachód stosują strategię odstraszania. Rosja straszy. Nie mam co do tego żadnej wątpliwości. Nic nie wskazuje na to, aby zmieniły się zasady użycia broni jądrowej - stwierdził ekspert.
Jak dodał, aktualne reguły jej stosowania pozwalają Rosji na bardzo wiele. Obecne zasady mówią, że Rosja może użyć broni jądrowej wtedy, kiedy sama uzna, że może przegrać konflikt - wyjaśnił rozmówca Piotra Salaka.
W ostatnim czasie obserwujemy zwiększoną aktywność państw zachodnich, co może być interpretowane jako bezpośrednia odpowiedź na rosyjską politykę zastraszania. Zdaniem generała Bogusława Packa doniesienia o obniżeniu progu użycia broni jądrowej mają wpływ na decyzje Zachodu.
Ta retoryka tak naprawdę niewiele zmienia, natomiast dochodzi do liderów państw zachodnich i z całą pewnością wywiera jakiś wpływ na ich zachowanie. Rosja chce zahamować Zachód przed bardziej ofensywnymi działaniami, a Zachód w ostatnim czasie je podjął - mówił wojskowy, odnosząc się do włączenia Ukrainy do systemu interoperacyjności NATO.
To jest sygnał poważny (..) On oznacza, że NATO zdecydowało się na możliwość wspólnych działań wojskowych, nawet wojennych, gdyby była taka potrzeba, z siłami Ukrainy. To oznacza dopuszczenie Ukrainy do wielu różnych możliwości w ramach Sojuszu na poziomie strategicznym, ale także dla Sojuszu oznacza interoperacyjność ze zdolnościami danymi Ukrainy. Sądzę, że ten sygnał został przyjęty przez Rosję poważnie - ocenił gen. Pacek.
Czy interoperacyjność oznacza obecność niektórych zachodnich żołnierzy na terenie Ukrainy? Ekspert przyznał, że trudno sobie wyobrazić sytuację, aby ich nie było. Stwierdził jednak, że obecność nie musi dotyczyć jedynie wojskowych.
Może niekoniecznie żołnierzy, ale cywili, przykładowo z firm produkujących to skomplikowane uzbrojenie. Mówię o najbardziej nowoczesnych technologiach, o serwisowaniu, o jakichś usterkach. Z moich doświadczeń związanych bardziej z operacjami pokojowymi niż z wojną, wynika, że często istnieje taka konieczność, żeby jednak sięgnąć po stronę, która udostępnia skomplikowane technologie, nowoczesne uzbrojenie - powiedział specjalista.
Generał Pacek podkreślał, że oficjalne stanowisko NATO w kwestii współpracy z Ukrainą nie przewiduje bezpośredniego zaangażowania wojskowego państw członkowskich.
Interoperacyjność nie oznacza żadnych działań ofensywnych ze strony Zachodu, wysyłania żołnierzy i tak dalej. Według mnie to jest też pewna gra ze strony Zachodu, który grozi Rosji palcem i mówi, uważajcie, bo Rosja też nie wie, na ile to jest poważne i możliwe - mówił wojskowy.
Prowadzący rozmowę zapytał również o aktualne działania podejmowane przez Rosję na froncie. Gość Salaka stwierdził, że celem ofensywy nie jest jedynie Charków.
Celem rosyjskiej ofensywy i to jest plan minimum, jest zajęcie wszystkich obwodów Ukrainy wschodniej od północy, od obwodu charkowskiego, aż po południe, być może włącznie z Odessą. Chociaż dzisiaj nie jest to mocno artykułowane, takie sygnały się od czasu do czasu pojawiają. Taki plan minimum, który dla Ukrainy oczywiście byłby czymś, co możemy nazwać maksimum, to jest odcięcie Ukrainy od Morza Czarnego - wyjaśnił gen. Pacek. Jak dodał, ustawiczne ataki na Charków potwierdzają, że Rosja nie zrezygnowała z tego obwodu pomimo kompromitacji.
Rosja ma dużą przewagę na całej linii frontu - powiedział ekspert, zaznaczając, że Ukraina nie zdążyła przygotować się do obrony, co miało być głównym zadaniem na rok 2024. Podkreślił również trudną sytuację Ukrainy, która boryka się z problemami z pozyskiwaniem nowych żołnierzy, szkoleniem tych, którzy są i z brakiem amunicji.
Przewaga Rosji się powiększyła, jeżeli chodzi o zdolności do pozyskiwania środków pola walki. Zarówno produkcja rosyjska, jak i zakupy w Korei Północnej przygniotły Ukrainę. Nie ma co ukrywać. Zachód obudził się, zaczyna produkować. Wszystkie państwa, włącznie z Polską, wyciągnęły z tego wnioski, ale to nadejdzie dopiero za ileś miesięcy, a tu działania trwają - mówił generał. Jak dodał, mimo że obecne działania wojsk rosyjskich nie są prowadzone z pełną intensywnością, nie można lekceważyć zagrożenia, jakie stanowią. Zdaniem gen. Packa, Rosja stopniowo będzie zwiększała siły.
Przełom korzystny dla Rosji nastąpi według mnie na przełomie kwietnia, maja - wtedy, kiedy będą dogodne warunki pogodowe. Będzie już sucho i powstaną takie warunki, na które czeka dzisiaj Federacja Rosyjska, żeby przeprowadzić ofensywę - stwierdził wojskowy. Zaznaczył, że scenariusz, który może spotkać Ukrainę, był przewidywany od wielu miesięcy.
Ukraina sama mówiła, że przygotuje się do obrony swojego terytorium, do obrony tych linii, które dzisiaj zostały przez same walki wyznaczone. Ukraina wyciągnęła wnioski i walczy (...). Zachód także wspiera, więc również trzeba na to patrzeć z uznaniem, ale to wszystko jest niewystarczające w porównaniu do tego, co robi Rosja - podkreślał gen. Pacek.
Deputowani z separatystycznego Naddniestrza zwrócili się w środę do Rosji o podjęcie kroków w celu "obrony" tego regionu w warunkach - jak oświadczyli - "wzmocnienia presji" ze strony Mołdawii. Czy Rosja jest gotowa na angażowanie się w sytuację w Naddniestrzu? Generał Pacek zaznaczył, że większym problemem niż Naddniestrze jest sama Mołdawia - kraj podzielony wewnętrznie między dążeniem do integracji z Unią Europejską i NATO a wpływami rosyjskimi.
To nie jest dobry moment dla Rosji. Ze względów czysto geograficznych musiałaby dokonać jakiegoś cudu, żeby Mołdawię, bo tu szerzej chodzi bardziej o cel, którym jest Mołdawia, żeby podejmować takie działania - ocenił wojskowy. Jak dodał, trzeba mieć na uwadze fakt, że zajęcie tych terenów należy do przyszłościowych celów Rosji.
Docelowo trzeba liczyć się z tym, że Federacja Rosyjska będzie chciała w pierwszej kolejności zdobyć Białoruś, którą w dużym stopniu już ma, Ukrainę, Mołdawię razem z Naddniestrzem i Gruzję. To są cztery cele możliwe, realne i trzeba to rozpatrywać jako prawdopodobny scenariusz i robić wszystko, żeby do tego nie doszło - mówił generał Bogusław Pacek.
Milena Brosz