Podpisana pięć dni temu umowa koalicyjna KO, Trzeciej Drogi i Lewicy rozliczeniu rządów Zjednoczonej Prawicy poświęca osobny rozdział. Sposób wykonania ogólnikowo ujętych zamiarów nie ma tam jednak ani konkretnego kształtu, ani terminów realizacji. Z nieoficjalnych informacji wynika, że na szczegóły poczekamy kilka tygodni.
Ma być przeprowadzona najwcześniej, przy pomocy uchwał, co może nastąpić na posiedzeniu Sejmu w najbliższy wtorek, kiedy posłowie zbierają sie ponownie. Wcześniej jednak decyzję muszą podjąć liderzy koalicji: czy przyjmować uchwały z marszu, po prostu przeprowadzając głosowanie nad przygotowywaną treścią, czy przeprowadzić to w pełnej procedurze, obejmującej trzy czytania. To ma je odróżnić od podejmowanych na chybcika podobnych uchwał poprzedniego Sejmu i uchylać ew. zastrzeżenia prawników.
Jeśli jednak liderzy wybiorą pełną wersję trzech czytań, to uchwały muszą być zaopiniowane przez komisje sejmowe, a komisje jeszcze nie istnieją, bo będą powoływane dopiero we wtorek.
Poza opóźnieniem jednak problemem jest to, że nawet najstaranniejsze przyjęcie uchwał będzie miało tylko charakter symboliczny, bo nikt się nie spodziewa, że Julia Przyłębska odsunie tzw. dublerów od orzekania, a Krajowa Rada Sądownictwa przestanie działać, bo uzna nieważność wyboru 15 swoich członków-sędziów.
Ten sztandarowy projekt nowej koalicji, do którego przywiązani są zwłaszcza posłowie Trzeciej Drogi, ma powstać do końca roku. Żadnej konkretnej treści sejmowego projektu o jej stworzeniu i zakresu jej działania na razie nie ma, jest za to wyraziście brzmiące brzmiące hasło-nazwa.
Stworzenie w Sejmie Komisji Prawa i Sprawiedliwości trzeba będzie jednak zgrać m.in. z także planowanymi komisjami śledczymi, o których liczbie i zakresach działania nie wiadomo dokładnie nic. A koordynacja wszystkich prowadzonych przez nie rozliczeń jest niezbędna choćby po to, żeby komisje nie wchodziły sobie w paradę i np. nie spierały się o dostęp do tych samych dokumentów. Zwłaszcza, że istnieje już jedna, podobna;
Powołana przez poprzedni Sejm, działająca dotąd od kilku miesięcy raczej bezobjawowo w KPRM, pod kierownictwem prof. Cenckiewicza. Jej losy także ważą się w czasie rozmów liderów koalicji.
Według nieoficjalnych doniesień raczej nie ma mowy o jej likwidacji, bo to poręczne narzędzie rozliczeń. Bardziej prawdopodobna jest wymiana jej składu na - jak to określają politycy koalicji - "wiarygodny". Tu też nie ma pośpiechu, warto zaczekać na wejście nowego rządu do kancelarii premiera, gdzie urzęduje Państwowa Komisja Badania Rosyjskich Wpływów. Jej członków powołał Sejm, Sejm może więc ich też odwołać i zastąpić innymi.
Przy okazji - traci rację bytu powołanej niemal równolegle komisji senackiej, którą można powołać na nowo, ale to już zbędne, bo komisja senacka nie ma uprawnień nadanych PKBWR, a PKBWR ma z mocy prawa dostęp do niemal wszystkiego, łącznie z danymi wywiadu, kontrwywiadu, akt operacyjnych, sądowych itp.
Tu sytuacja jest bardziej skomplikowana przez ostatnie zmiany ustawowe, umacniające uprawnienia i zapewniające nieodwołalność Prokuratora Krajowego Dariusza Barskiego. Zdaniem części polityków ułatwia ją nieco trwające połączenie funkcji Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego, który jest według nich przełożonym Prokuratora Krajowego, z dużą autonomią, ale jednak podwładnego.
Koalicja chce rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora, spodziewa się jednak prezydenckiego weta do ustawy, którą zamierza uchwalić w tej sprawie. Zostają jej jednak próby egzekwowania na Barskim podległości służbowej wobec Prokuratora Generalnego, wydawania mu poleceń, ew. zmieniania jego decyzji itp.
Prawo jest skonstruowane tak, by nie było to łatwe, koalicjanci liczą jednak na to, że przynajmniej część ewentualnych działań Prokuratora Krajowego, które uznają za szkodliwe uda się im ten sposób kontrolować.