Mija właśnie wyznaczony przez prawo termin na decyzję Państwowej Komisji Wyborczej o przyjęciu sprawozdania finansowego PiS. Nie wydając w tej sprawie uchwały, Komisja nie tylko ujawnia wewnętrzne rozbicie, ale też potężny chaos zarówno w przepisach wyborczych, jak i kryzys całego systemu instytucji prawnych. Krokiem w nieznane będzie teraz cokolwiek, co PKW zrobi.

REKLAMA

Teoretycznie działanie organów wyborczych regulują przepisy. Praktycznie skonstruowano je jednak tak, że stosowane ściśle - uniemożliwiają PKW wykonanie podstawowej funkcji kontrolnej dla wydatków wyborczych. Z kolei wykonanie tej funkcji w oparciu o znane fakty, a nawet dokumenty, można uznać za niezgodne z przepisami.

Między przepisami a faktami

Na tym właśnie polega fundamentalny problem z finansowaniem kampanii PiS. Dokumenty wyraźnie świadczą o korzystaniu ze wsparcia udzielanego z pominięciem kontrolowanego finansowania Komitetu Wyborczego. Komitet powołuje się jednak na przepisy, mówiące, że PKW ma kontrolować tylko to, co Komitet zgłosi jej jako własny wydatek. Tę interpretację podziela Krajowe Biuro Wyborcze, a także kilku członków PKW.

Większość mają jednak w Komisji zwolennicy wykonania jej podstawowej funkcji kontrolnej, która nie może się ograniczać do sumowania kolumn cyfr w dokumentach dostarczonych przez samego kontrolowanego.

Al Capone i jego podatki

Oparcie się na suchych i wyraźnie wymagających zmian przepisach uniemożliwiłoby PKW rzeczywistą kontrolę finansów partyjnych. Sytuacja byłaby podobna do stanowiska obrońcy Ala Capone, który miał finanse bardzo uporządkowane. Gangster został jednak skazany za niepłacenie podatków od tego, czego oficjalnie nie dokumentował. Al Capone poszedł do więzienia, mimo że w dostarczonych przez niego księgach rachunkowych wszystko się zgadzało.

W weryfikowaniu prawdziwości sprawozdań nie chodzi przecież o to, żeby zgadzała się ich jawna część, ale ich całość, z faktami. W istocie więc nie chodzi o to, co się zgadza, ale o to, co się nie zgadza.

Kolejne stopnie bałaganu

W rozgrywającej się wewnątrz i na zewnątrz Państwowej Komisji Wyborczej sprawie pojawia się coraz więcej komplikacji. Jej decyzje ma weryfikować izba Sądu Najwyższego, której wszyscy członkowie zostali sędziami w procedurze wadliwej nie tylko dla wielu prawników, ale też wręcz trybunałów. Tu także mamy więc do czynienia z sytuacją, kiedy w jawnej części sprawy wszystko się zgadza, bo jest izba, będzie orzeczenie itp. W innej się jednak nie zgadza, bo to, co istnieje, to nie jest sąd, a to, co orzeknie - nie będzie orzeczeniem.

Zbrodnie przyszłości?

Pełnomocnik Komitetu Wyborczego PiS Tomasz Bartczak złożył w prokuraturze doniesienie o przestępstwie większości członków PKW, którzy głosowali za stwierdzeniem łamania przez PiS prawa. Co więcej, stawia im też zarzut popełnienia dwóch kolejnych przestępstw w przyszłości. Nie wiadomo jeszcze kiedy, ale zapewne w Warszawie, i nie popełnią go może wszyscy wymienieni w doniesieniu członkowie PKW, ale pewnie niektórzy tak.

I co ma począć prokuratura z doniesieniem o takich "przestępstwach"? Przyszłych, niepewnych i zaledwie możliwych? Wszcząć śledztwo? Przesłuchać świadków wydarzeń, które jeszcze nie nastąpiły? Postawić zarzuty sprawcom czynów, których nie zdążyli dokonać? Na podstawie tego, że mogą?

Prosto w chaszcze

Część prawników twierdzi, że w niektórych dziedzinach wymiar sprawiedliwości i instytucje państwa od dawna są już na dziewiczej ziemi, tam, gdzie nie dotarł nikt inny. Jak w amazońskiej puszczy, gdzie w którąkolwiek stronę się pójdzie, nikogo jeszcze nie było, a każdy krok może mieć nieobliczalne skutki.

Oskarżenie o przestępstwa popełniane w przyszłości to kolejny krok na drodze do ścigania i stawiania zarzutów każdemu, kto wprawdzie czegoś nie zrobił, ale może to zrobić.

Na dodatek wcale nie pierwszy.

Badacze nieznanej krainy

Kierowany przez Julię Przyłębską Trybunał Konstytucyjny od wielu miesięcy piętnuje liczne przypadki łamania prawa w przyszłości. Mamy postanowienia zabezpieczające, zakazujące Sejmowi czy jego komisjom działań, których jeszcze nie podjęto, są też zabraniające tego wyroki.

Dzięki temu wszystkiemu Polska staje się pionierem, badającym krainę, w której nigdy jeszcze nikogo nie było.

Co więcej, nikt rozsądny wcale nie chce tam być.