W środę na wniosek Polski ambasadorowie krajów Unii Europejskiej zajmą się sprawą węgierskiej prezydencji w kontekście kontrowersyjnych wizyt premiera Viktora Orbana w Kijowie, Moskwie i Pekinie. Dowiedziała się tego korespondentka RMF FM w Brukseli Katarzyna Szymańska-Borginon.

REKLAMA

Na razie chodzi o wyjaśnienie sprawy tych wizyt. W krajach członkowskich Unii rosną obawy co do przypisywania sobie przez Orbana roli, której nikt mu nie powierzył.

Powinno być jasne, że reprezentuje on jedynie swój własny kraj - powiedział unijny dyplomata, z którym rozmawiała nasza korespondentka.

Dyplomaci wiedzą, że Orban celowo pozostawia wiele niejasności. Na portalach społecznościowych umyślnie eksponuje logo węgierskiej prezydencji, by sugerować, że zabiera głos w Moskwie czy w Pekinie w imieniu Unii.

Unijni rozmówcy RMF FM twierdzą, że to dopiero przedsmak napięcia, które jeszcze wzrośnie, gdy za dwa tygodnie znowu pojawi się kwestia blokowanych przez Budapeszt pieniędzy na uzbrojenie dla Ukrainy. Chodzi o ponad 6 miliardów euro.

"Orban nie ma mandatu do reprezentowania Unii na zewnątrz"

W sprawie aktywności dyplomatycznej premiera Węgier głos zabrali również przywódcy UE.

Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel, odpowiedzialny za relacje UE z krajami trzecimi na szczeblu szefów państw i rządów, a także szef unijnej dyplomacji Josep Borrell, reprezentujący wspólnotę na poziomie ministrów, oświadczyli, że Orban nie ma mandatu do reprezentowania Unii na zewnątrz. Według rzecznika Komisji Europejskiej Erica Mamera Budapeszt nie poinformował Brukseli o planowanych wizytach szefa węgierskiego rządu.

Węgierskie ministerstwo spraw zagranicznych odwołało zaplanowaną na poniedziałek w Budapeszcie wizytę szefowej niemieckiej dyplomacji Annaleny Baerbock.

Po tym, jak w Unii dały się słyszeć głosy o zajęciu się sprawą kontrowersyjnych podróży Orbana, sami Węgrzy zaproponowali, by środowe spotkanie poświęcić omówieniu wizyt ich premiera. Ambasadorowie chcą jednak nadal rozmawiać szerzej o roli, jaką Węgry odgrywają w trakcie prezydencji - a nie tylko o wizytach szefa Fideszu.

Odwołania do Gruzji i 2008 r.

Na temat Orbana Polska Agencja Prasowa rozmawiała z dyplomatą z jednego z krajów unijnych. Jak powiedział, oczekuje on "grillowania" Węgier. Przywołał również podobną "misję pokojową" prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego. W 2008 r. polityk, w trakcie francuskiej prezydencji w Unii, negocjował plan pokojowy z Rosją po jej inwazji na Gruzję.

Ruch Francuza wywołał krytykę w Polsce i krajach bałtyckich, bo pomijał kwestię integralności terytorialnej Gruzji, a zapisane w nim zobowiązania Moskwy były niejasne.

Viktor Orban dzisiaj ma jednak o wiele mniejsze kompetencje niż Sarkozy, ponieważ w odróżnieniu od niego nie ma ani tytułu, ani uprawnień przewodniczącego Rady Europejskiej - po wejściu w życie traktatu z Lizbony utworzono bowiem niezależne stanowisko, które dzisiaj sprawuje Michel, a wcześniej - Donald Tusk i Herman van Rompuy.

W ocenie rozmówcy PAP konsekwencje wypraw Orbana są takie, że już na samym początku węgierskiej prezydencji wśród stolic wzrośnie wobec Budapesztu "obawa, że coś się dzieje za ich plecami i niezgodnie z ich wolą".

Tusk o wyprawach Orbana: Nie ma prawa

Głos w sprawie wizyt dyplomatycznych węgierskiego premiera zabrał także Donald Tusk.

Historia pamięta polityków, którzy wmawiali sobie i innym, że pracują na rzecz sprawiedliwego pokoju, a de facto pracowali na rzecz kapitulacji. I ci politycy zapisali się na stronach wstydu - powiedział w poniedziałek szef polskiego rządu.

Niczego nie ma prawa robić (Viktor Orban) w imieniu Europy czy Ukrainy, co nie jest ustalone z Ukrainą i Europą - podkreślił Tusk.

Seria wizyt węgierskiego premiera

Premier Węgier Viktor Orban wybrał się niedawno w dyplomatyczne tourne.

2 lipca odwiedził Kijów. W piątek, 5 lipca, był w Moskwie, a 8 lipca, w poniedziałek, udał się z wizytą do Chin, gdzie m.in. spotkał się z prezydentem Xi Jinpingiem. Obaj politycy mieli rozmawiać o tym, jak zakończyć wojnę w Ukrainie.

Główny zainteresowany udzielił wywiadu niemieckiemu dziennikowi "Bild", w którym tłumaczył powody swojej "misji pokojowej".

Miałem okazję rozmawiać zarówno z prezydentem Ukrainy, jak i Rosji. I wierzcie mi, następne dwa lub trzy miesiące będą o wiele bardziej brutalne, niż nam się wydaje - ostrzegł Orban. Dlatego "teraz jest właściwy czas", aby przejść "od polityki wojny do polityki pokoju" - podkreślił.

Orban jest pewien, że "nie ma rozwiązania tego konfliktu na froncie". Jego przesłanie do Moskwy i Kijowa brzmi: "Ludzie, my, świat chcemy pokoju. Przestańcie się zabijać, zacznijmy negocjacje".