Wojna rosyjsko-ukraińska wisi w powietrzu dlatego, kiedy szef PO Donald Tusk dowiedział się, że marszałek Senatu Tomasz Grodzki rusza z grupą senatorów PO do Miami, wpadł w furię. Politycy nie widzą jednak niczego zdrożnego w swoim wyjeździe - informuje w poniedziałek portal interia.pl.
"’To jakieś dmuchane, zupełnie niepotrzebne (szukanie sensacji - red.), bez powodu’- komentuje Beata Małecka-Libera, jedna z uczestniczek podróży. ‘Nikt nie robi zadymy, kiedy ciągają nas po cmentarzach ukraińskich i jakichś innych - wtóruje partyjnej koleżance senator Robert Dowhan’" - czytamy. Jak ustaliła Interia, w najbliższym czasie zaplanowano kolejną delegację w Kancelarii Senatu - tym razem do Dubaju.
Jak zaznaczono, o tym, że zagraniczny wyjazd grupy opozycyjnych senatorów nie przypadł do gustu w partii jako pierwszy napisał "Wprost". Chodzi o podróż do Stanów Zjednoczonych na polonijny "Kongres 60 milionów". "Grodzki pojechał tam chyba na plażę oraz bal, bo i ten był w planach. Organizowanie wyjazdu delegacji z Polski, kiedy nawet nie chciał się z nim spotkać gubernator czy rektor uczelni, jest śmieszne" - powiedział informator tygodnika. "I zostało źle odebrane przez Polonię amerykańską, która wspiera PO. Pisali do mnie z pytaniem, dlaczego Grodzki ośmiesza partię" - dodał.
Jak ustaliła Interia, sytuacja była na tyle napięta, że zainteresował się nią sam lider PO Donald Tusk. "Szef nie chciał, żeby sprawa wypłynęła do mediów, a Kancelaria Senatu chwali się tym wyjazdem na swojej stronie internetowej. W jaki sposób miałbym to skomentować?" - podkreśla w artykule Interii jeden z bliskich współpracowników lidera PO.
Portal zwrócił uwagę, że Senat nie ma ostatnio dobrej passy. "W Interii szeroko opisywaliśmy działalność komisji antymobbingowej, która badała zgłoszenie jednego z pracowników Kancelarii Senatu w sprawie niewłaściwego zachowania Anny Godzwon, wicedyrektor Centrum Informacyjnego Senatu. Władze PO w żaden sposób nie zareagowały, ale nasi rozmówcy twierdzą, że podobnie jak w sprawie oskarżeń o mobbing, tak w związku z wyjazdem do Miami, Tusk ma związane ręce" - czytamy w Interii. "W tej kadencji większość wisi na jednym głosie, więc raczej niewiele można zrobić" - ocenił rozmówca portalu.
Interia zwróciła się bezpośrednio do senatorów Koalicji Obywatelskiej, którzy polecieli z marszałkiem Senatu do Miami. Jak mówią, wyjazd został zaplanowany z wyprzedzeniem i był niezbędny z punktu widzenia "funkcjonowania urzędu".
"Głównym celem było uczestniczenie w ważnych spotkaniach polonijnych, przede wszystkim w ‘Kongresie 60 milionów’(cykliczne spotkanie Polonii w USA), głównie z przedsiębiorcami funkcjonującymi w Stanach Zjednoczonych i wielu krajów na świecie. Marszałek otwierał to wydarzenie, myśmy uczestniczyli w poszczególnych panelach" - podkreśla senator Kazimierz Kleina.
"Dlaczego mieliśmy nie jechać? Program był naprawdę bardzo bogaty. Dawno nie byłam na takiej służbowej eskapadzie, żeby od rana do wieczora spotykać się z różnymi środowiskami i rozmawiać w ważnych sprawach. Dwa lata epidemii spowodowały, że wiele rzeczy się opóźniło, ludzie przestali się kontaktować" - mówiła przewodnicząca senackiej komisji zdrowia Beata Małecka-Libera.
Interia zwraca też uwagę, że politycy opozycji wzięli udział w inauguracji programu TVP World. "To telewizja publiczna, ale dla Polonii. Nie możemy żyć samą polityką. Dzisiaj nie przyznajemy się do TVP, ale tam ma nie być ostrej polityki. To mają być kanały dla Polonii, która nie rozmawia w języku polskim" - podkreśla cytowany w Interii Robert Dowhan. "Ale przede wszystkim dla obcokrajowców. Każdy duży kraj ma swoją telewizję jak Russia Today, Al Jazeera czy inny. My nie mieliśmy, więc projekt jest super ciekawy" - dodaje.
Politycy, którzy wylecieli do Miami wraz z marszałkiem Grodzkim podkreślili w rozmowie z Interią, że senatorowie partii rządzącej odmówili udziału w delegacji. Na miejscu, w odrębnej grupie, pojawili się za to wicerzecznik PiS Radosław Fogiel, prezydencki minister Adam Kwiatkowski czy Krzysztof Szczerski, stały przedstawiciel RP przy ONZ.