Data wyborów jeszcze nie ogłoszona, kampania formalnie nie ruszyła, ale poszczególne partie i rządzący kompletnie się tym nie przejmują. Tak zwana prekampania na poziomie politycznych centrali oczywiście trwa od dawna, ale i w regionach posłowie są coraz aktywniejsi. Mieszkańcy – zwłaszcza dużych miast - wyjmują już pierwsze ulotki ze swoich skrzynek pocztowych.
"Dziękując za obdarzenie mnie zaufaniem 4 lata temu, proszę o ponowne poparcie mojej kandydatury w nadchodzących wyborach parlamentarnych, abym mógł kontynuować moją służbę dla społeczeństwa w tym trudnym dla nas czasie" - pisze do mieszkańców Gdańska poseł Jerzy Borowczak. Ulotki z taką treścią trafiły do gdańszczan w lipcu.
Kampania wyborcza nie rozpoczęła się... ale wie pan. Polskie prawo nie istnieje, odkąd PiS przejął władzę - mówi reporterowi RMF FM Jerzy Borowczak, pytany o to, czy zna termin najbliższych wyborów parlamentarnych i o to, czy formalna kampania już trwa. Jak dodaje, od lat dziękuje wyborcom pod koniec kadencji, a skoro dziękuje to i - jak mówi - prosi o więcej.
Kiedy prezydent ogłosi datę wyborów, kiedy będą wylosowane listy, wtedy będziemy to budżetować - mówi poseł pytany o rozlicznie materiałów, w ramach których zwracał się do mieszkańców Gdańska o poparcie.
Borowczak, jako były żołnierz sił specjalnych, stwierdza, że jeśli ktoś inny gra niezgodnie z regułami, to on także może łamać reguły. Jednocześnie przyznaje, że tęskni za stylem polityki, jaki uprawiał chociażby Tadeusz Mazowiecki, Jacek Kuroń czy Bronisław Geremek.
Nie wyobrażam sobie tego, dlatego tęsknię do takiej Polski, żebyśmy przestrzegali wszystkich reguł. Ale dziś mamy taką władzę, że ja nie nadstawię drugiego policzka - mówi Borowczak, pytany o to, czy którykolwiek z jego autorytetów pozwoliłby sobie na przymykanie oka na obowiązujący kodeks wyborczy.
To nie ulotka wyborcza, tylko list. Do tego jest to odpowiedź na list poznańskiej Platformy Obywatelskiej - tak z kolei poseł PiS Bartłomiej Wróblewski mówi o materiałach, które w swoich skrzynkach pocztowych znaleźli w lipcu mieszkańcy Poznania.
Prosimy państwa o wsparcie w wyborach - to kluczowe zdanie, które nadało ulotce charakter typowo kampanijny. Była tam również prośba o zgłaszanie miejsc na materiały wyborcze.
Pytany przez nas o ulotkę Bartłomiej Wróblewski tłumaczy, że nie mógł zostawić bez reakcji materiałów, które na początku czerwca trafiły do skrzynek mieszkańców Poznania, podpisanych przez szefa lokalnych struktur PO w Poznaniu Bartosza Zawieję. Były to również materiały nawiązujące do wyborów z apelem o zgłoszenie materiałów wyborczych.
Cała tajemnica tego działania informacyjnego, które prowadziliśmy. Było ono odpowiedzią na materiał wyborczy z Bartoszem Zawieją i Donaldem Tuskiem - mówi Wróblewski, zaznaczając, że Platforma jest w Wielkopolsce politycznym monopolistą i nie mógł odpuścić tej sprawy.
Oczywiście. Natomiast uważam, że do tych działań można różnie podchodzić. Natomiast trudno byłoby to powiedzieć, że to jest złamanie prawa, jeśli to jest działanie informacyjne - mówi Wróblewski pytany o to czy parlamentarzysta powinien stać na straży prawa. Nie wyklucza też, że prawo być może trzeba zmienić i dostosować je do realiów.
Pytany o to samo Borowczak przyznaje, że zgodnie z przysięgą jaką składał, parlamentarzysta powinien stać na straży prawa. Odkąd PiS przejął władzę, te ślubowania są nic nie warte - stwierdził Borowczak.
Ulotki zachęcające do głosowania, agitacja na piknikach 800+ Prawa i Sprawiedliwości, czy Konfederacja, która prezentuje już listy wyborcze, to tylko przykłady działań, które nie powinny mieć jeszcze miejsca. Nie ma co do tego wątpliwości w Państwowej Komisji Wyborczej. To bowiem elementy kampanii wyborczej, która jeszcze się nie rozpoczęła. Zacznie się, gdy prezydent Polski ogłosi datę wyborów.
Niestety, polskie organy wyborcze nie mają żadnych narzędzi prawnych, by ukarać polityków, którzy prowadzą kampanię przed jej ogłoszeniem. PKW może jedynie przypominać politykom, że tak nie wolno. Ci jednak kompletnie się tym nie przejmują. W swoich wystąpieniach po wyborach PKW wielokrotnie zwracała najwyższym organom państwa uwagę na potrzebę uregulowania tych spraw. Nie doczekało się to regulacji ustawowej - mówi Krzysztof Lorenz z Krajowego Biura Wyborczego, pytany o zakaz agitacji wyborczej przed startem kampanii.
Co ważne, przepisy zmienić musieliby sami politycy, dla których takie luki w prawie wyborczym są po prostu korzystne.